sobota, 4 listopada 2017

Otouto no Otto - recenzja

Są takie mangi, które wypada po prostu znać. Są też takie, które wzbogacają naszą wiedzę powszechną rozszerzając przy tym nasze horyzonty. Mogą inspirować, przestrzegać przed czymś, lub po prostu uczyć. A co jeśli połączyć przyjemne z pożytecznym? Cóż, jednemu mangace się to udało. Tak o to gorąco zachęcam do zapoznania się z sympatycznymi, ale i niebanalnymi okruchami życia, które swoją codziennością pokazują akceptację homoseksualizmu poprzez osoby postronne. Tytuł bardzo ważny i, na szczęście, wykonany brawurowo. 

Yaichi jest niczym nie wyróżniającym się Japończykiem. Jego codzienność składa się z dbania o dom i wychowywania córki o imieniu Kana. Rutyna trwa w najlepsze aż do momentu przyjazdu niespodziewanego gościa - Mike'a Flanagan'a. Jakby nie wystarczającym było, iż jest Kanadyjczykiem, przyjazny olbrzym jest także mężem niedawno zmarłego brata Yaichi'ego. Mike postanowił zobaczyć na własne oczy egzotyczną Japonię, poznając przy okazji najbliższą rodzinę męża. Ta wizyta w przypadku raczej konserwatywnego głównego bohatera jest niezręcznym utrapieniem.
Otóż Mike symbolicznie jak komodor Perry, przypływa na "Czarnych Statkach" by zakończyć okres uprzedzeń Yaichi'ego i pomóc mu spojrzeć na swoje osobiste blokady z zupełnie innej strony.  Kanadyjczyk powoli burzy swoją otwartością mury zamkniętego społeczeństwa Japońskiego, jak i edukuje samego czytelnika.

Akcja całego komiksu skupia się na interakcji trzej różnych punktów widzenia, spersonifikowanych w głównym trio: Yaichi, Mike i Kana. Te postacie nie są jednak indywidualnościami. Protagoniści przedstawiają trzy inne społeczeństwa, które są  pokazywane dzięki powszechnie nawiązujących do nich atrybutów. Tak o to Mike jest nie tylko duży wszerz i wzwyrz, jest również otwarty, zabawny, tolerancyjny, sympatyczny, miły. Yaichi jest bardziej skryty, zamknięty w sobie, nieśmiały, z drugiej strony uczynny i grzeczny. Najmłodsza Kana pełni role nie tylko beztroskiego dziecka - przypadła jej ważna funkcja mediatora pomiędzy tymi "międzynarodowymi stosunkami". Jako pierwsza zauważa nierówności w traktowaniu spowodowane uprzedzeniami. Jest dzieckiem, które nie przesiąkło jeszcze całkowicie społecznymi konwenansami i nie kieruje się sztywnymi zasadami klasyfikowania ludzi. Wobec tego nie ma problemu w zrozumieniu, że dwie osoby tej samej płci także mogą wziąć ślub. Bardzo szybko staje się to dla niej czymś normalnym, naturalnym. Po prostu patrzy na ludzi poprzez ich osobowość oraz charakter.

Ojciec Kany jest bardziej złożoną postacią i to on będzie dzielił swoje przemyślenia z czytelnikiem. Początkowo Yaichi czuje się niekomfortowo z powodu wizyty Mike'a, ale podtrzymuje japońską grzeczność wobec gościa. Widać jak awersja Yaichi'ego jest niechętnie tłumiona przez konwenanse. Jednakże w rzeczywistości Japończyk traktuje szwagra na dystans. Mimowolnie odnosi się do Mike'm inaczej tylko z powodu orientacji seksualnej. Z widocznym oporem zgodził się, aby wielkolud przenocował w domu a nie w hotelu i to tylko dzięki perswazji młlej Kany. Dodatkowo po kąpieli zamiast paradować po domu tak jak zwykle w bokserkach, zdecydował się ubrać w dresy. Zrobił to nie z powodu obecności gościa, by go nie krępować; jak sam protagonista przyznał: jego pobudką była orientacja seksualna.

Co warto zauważyć autor ani nie krytykuje bezpośrednio zachowania Yaichi'ego, ani nie ocenia go jako złego człowieka. To czytelnik ma sam wystawić subiektywną ocenę postawy protagonisty. Mangaka po prostu rzeczowo analizuje postępowanie głównego bohatera, ujmując bardzo autentycznie wszystkie awersje osób dyskryminujących homoseksualistów.

Yaichi sam w sobie nie jest postacią stałą. Autorefleksja prowadzi go do rozmyślania na temat całej  sytuacji i uświadamia mu uprzedzenia z których realnie nie zdawał sobie sprawy. Summa summarum nie jest on postacią złą, czy przykładem absolutnie negatywnego człowieka. Yaichi tak naprawdę nigdy nie pogodził się z coming out'em brata. Przez lata zamiatał zgrzyt pod dywan, ignorując jego istnienie.  Zmiana, która konsekwentnie następuję w nim po poznawaniu Mike'a i  po pracowaniu nad sobą nie jest natychmiastowa. Jest bardzo gradualna a jego opory nie ustępują łatwo. Stara się jednak patrzeć na osoby jako pełnoprawnych ludzi, nie przez pryzmat orientacji seksualnej. Droga przed nim jest jeszcze długa i kamienista. Co jakiś czas się cofa. Czasem zmotywowany robi wielki krok do przodu, lecz nie wiadomo dokąd dojdzie. Nieznana jest przeszkoda, której pomimo najszczerszych chęci może nie uda mu się pokonać. Mimo to idzie naprzód. Mam nadzieję, że koniec końców postawi stopę na mecie. 




Spectrum tematów poruszanych jest naprawdę duży od homoseksualizmu, uprzedzeń, dyskryminacji do relacji międzyludzkich. Porusza nawet temat zakazu korzystania z siłowni, łaźni czy basenu publicznego dla osób z tatuażem. To wszystko jest przedstawiane z wyrozumiałą równowagą nie schodząc nigdy z tonów lekkich, bynajmniej marginalizujących wartość treści, ale też poruszających wnętrze czytelnika. Wydawałoby się to mało prawdopodobne, ale pomimo tych wszystkich trudności czyta się  mangę z wielkim usmiechem na twarzy. A po skończonym rozdziale ma się rumieńce spowodowane sympatią bohaterów.

Gatunkowo manga ta jest okruchami życia. W związku z tym są obecne sztandarowe elementy tak jak np. przedstawienie posiłków, codziennych przyzwyczajeń, nostalgiczne zwiedzanie okolicy. Są to sytuacje o wydźwięku neutralnym, a nie ukierunkowanym.  Fani gatunku na pewno znajdą tu coś dla siebie.




Przed rozpoczęciem Otouto no Otto specjalizacją Tagame Gengorou były mangi bara. Są to erotyczne tytuły dla gayów, które z biegiem lat doczekały się nie tylko miejsc publikacji (początkowo były one specjalnie przytłumiane przez mangi boys love), ale też schematów rysunkowych. Mężczyźni byli umięśnieni, owłosieni zarówno na twarzy jak i na ciele. Rozpowszechniany był obraz pulchnego gay bear. Wcześniejsze mangi autora były przepełnione wulgarnością, przemocą i erotyką. W Otouto no Otto nie znajdziemy nawet zalążka takich scen. Jest obecny natomiast fanserwis zaadresowany dla stałych czytelników mangaki. Np. Scena na siłowni podnoszenia ciężarów, bądź moment brania prysznica. Nie są to jednak elementy dominujące, czy nazbyt częste.

Styl rysowniczy bara jest widoczny w charakteryzacji fizycznej Mike'a i Yaichi'ego. Obydwaj panowie są umięśnieni a Kanadyjczyk jest nawet owłosiony. Kana z kolei jest rysowana zupełnie inaczej- lekko i zwiewnie przedstawiając jej dziecinność. Bohaterowie mogą pochwalić się różnorodną wiarygodną mimiką. Kadry są układane z matematyczną dokładnością. Tła rzadko rażą pustką, gdyż oprócz dyskretnych rysunków otaczającego otoczenia autor używa odmiennych rastrów. Całokształt jest stonowany i nie posiada zbędnego patosu.

Zbliżając się już do konkluzji opiszę jak wygląda kwestia homoseksualizmu. Został on pokazany w nowy sposób: delikatny, słodko-gorzki, radosny, ale głęboki. Nie zarezerwowany tylko dla przystojnych. Sama miłość ma wiele twarzy. Jest różnorodna; nie tylko czarno-biała, a kolorowa jak flaga LGBT.
Otouto no Otto jest tytułem nie tylko ambitnym, ale również mądrym zaadresowanym dla każdego. Niektórych może odrzucać z powodu poprzednich prac autora, a raczej ich gatunku. Czy nie powinniśmy jednak walczyć nawet z tak, wydawałoby się, niepozornymi uprzedzeniami?





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...