niedziela, 21 grudnia 2014

Clematica Kutsuten - recenzja

   Clematica Kutsuten jest jednotomowym zbiorem czterech historii z gatunku shoujo. Chociaż w przypadku tych opowieści, pojęcie gatunku shoujo jest bardzo rozszerzone i wręcz względne, gdyż są one nietypowe i zaskakujące. Dodatkowo mogą się spodobać również osobom nielubiącym ten gatunek. Manga zawdzięcza te pochlebne komentarze autorce, Mayu Sakai, która raz tworzy bardzo typowe i schematyczne historie romantyczne, a innym razem, dzięki nutce mocy nadprzyrodzonych i ciekawemu pomysłowi, tworzy wyróżniające się w tłumie dobre mangi. Najpopularniejsze tytuły autorstwa mangaki to: Momo, Sugar Soldier, Nagatachou Strawberry, Peter Pan Shoukougun  czy Rockin' Heaven. Nie powiedziałabym, że są to shoujki z najwyższej polki, z wyjątkiem może Momo,  reszta jest dość przeciętna. Niemniej Clematica Kutsuten zdobyła moje uznanie i naprawdę mi się spodobała :). 


   Tak jak wspomniałam wcześniej tomik obejmuje cztery różne historie, których jedynym wspólnym punktem jest magiczny sklep szewca, o imieniu Matica. Historie znajdujące się w oficjalnym wydaniu to: Clematica Shoe Store, Pandora's Boots, Lost Angel Shoes i Strawberryfield Walker. Akcja opowiastek toczy się w świecie blisko przypominającym Europę, a dokładniej Anglię. 

   Pierwszy oneshot, opowiada losy młodej pokojówki pracującej w domu pewnej bogatej rodziny. Nie jest ona jednak człowiekiem, a wysoko rozwiniętym robotem o antropomorficznym wyglądzie. Pomimo rozwiniętej technologii roboty nie czują żadnych emocji. Nie mają nawet imienia. Są nazywani "Empty", bo są puści w szerokim tego słowa znaczeniu. W tzw.międzyczasie zbliżają się siedemnaste urodziny młodego panicza, który po nich będzie musiał wyjechać z rodzinnej posiadłości. Z kolei główna bohaterka, tzn Empty n9, decyduje się pójść do tajemniczego ale sympatycznego, młodego szewca. Mówi się, że szewc ten jest w stanie zrobić niepowtarzalne, niezwykle buty, które mogą spełniać marzenia. Bohaterka decyduje się zamówić pantofle, które nie pozwolą jej już dłużej marzyc...

   Druga historia jest o wiele bardziej zaskakująca i z trudem można ją zaklasyfikować do gatunku shoujo. Jest bardziej brutalna i okrutna. Może powodować, że ciarki przejdą po ciele czytelnika. W pewnym mieście pojawia się morderca sprzed siedmiu lat, który zamordował pewną rodzinę. Tym razem z powodu nieszczęsnych wydarzeń bierze za zakładniczkę małą, biedną i niewinną dziewczynkę. Jego jedynym żądaniem jest dostarczenie jednej pary butów, zrobionych przez miejscowego szewca...

   Lost Angel Shoes jest lżejszą historią niż poprzednia, nawet jeśli opowiada o śmierci i o poświęceniu. Życie sieroty nie należy do łatwych. Zwłaszcza jeśli wszystkie datki lądują do kieszeni zachłannych właścicieli, a dzieci muszą kraść, żeby przetrwać. Sytuacja głównej bohaterki, która jest najstarsza z całej zgrai małych biednych pociech, nie jest zbyt ciekawa. Jakby tego wszystkiego było mało, pewni ludzie chcą wyburzyć sierociniec. Nikt się nie interesuje losem dzieci. Oprócz jednego bogatego, będącego na wózku młodzieńca, który oprócz bardzo dobrego serca, skrywa pewna tajemnice...

   Z ostatnią opowieścią autorka znowu wraca do bardziej mrocznych emocji. Przedstawia złość, zazdrość, udrękę i odrobinę czegoś chorobliwego. Trudno inaczej nazwać miłość, którą darzy starsza siostra młodszą. Nie chodzi tu jednak o kazirodztwo. Autorka nie zbliża się nawet o milimetr do tego tabu. Z powodu pewnego incydentu, rodzina głównej bohaterki musiała zgodzić się na układ, łączący więzami małżeństwa ich młodszą córkę z starszym o ponad dwadzieścia lat bogaczem. Jednak nie wszystko jest tym na co wygląda... 

   Czytając wszystkie krótkie historie poczułam się jakbym wróciła do świata baśni z dzieciństwa: magiczne buty, bardzo mocno zaznaczone emocje i charaktery postaci, i ta magiczna bajkowa atmosfera. Z jednej strony, dzięki słodkim rysunkom autorka mydli oczy czytelnikom, iż będą to kolejne lekkie i proste oneshoty jakich na rynku jest całkiem sporo. Niemniej tragiczna i zaskakująca do ostatnich stron fabuła nie pozostawia złudzeń, że tym razem sprawa wygląda troszkę inaczej. Pomimo kilku wspólnych elementów, tzn. użycie podobnych motywów, zwrotów akcji czy po prosu przekazu morału przez autorkę, historie zapadają czytelnikowi w pamięć i nie można ich między sobą pomylić.



   Rysunki Mayu Sakai są po troszku podręcznikowe i mało oryginalne. Główna bohaterka ma bardzo duże i nieproporcjonalne oczy. Prawie wszystkie dziewczyny, oprócz protagonistki z ostatniej historii,  mają także bardzo długie i typowe dla gatunku włosy. Męska część postaci jest po prostu przystojna i spełnia stereotyp ładnego chłopca w mangach. Niemniej same twarze postaci są identyczne. Wystarczy tylko pozmieniać włosy i bohaterowie są identyczni. Mają taką samą ekspresję, oczy, usta, nos... Kadry rysowane przez autorkę są zawsze pełne i czerń z bielą  odpowiednio wyważone. Wszystko jest estetyczne i łatwo się czyta rozmieszczenie kadrów. Widać, że mangaka ma pomysł i wie jak go przedstawić. Pomimo tego mam takie odczucie, iż manga stałaby się jeszcze lepsza przy innych rysunkach. Te prezentowane przez autorkę są zbyt cukierkowe i psują efekt fabularny.

   O ile największym minusem tomiku jest dla mnie styl rysowniczy autorki, to trzeba ja pochwalić za wyśmienitą narrację. Cały czas trzyma czytelnika w napięciu i tworzy unikatowy ciekawy klimat. Od samego początku jesteśmy zaintrygowani co się stanie. Uważam, że dopiero w tej mandze Mayu Sakai pokazała naprawdę na ca ją stać. Gdyż głębia przekazanych emocji czy morałów przez autorkę shoujo jest naprawdę pozytywnie zaskakująca. Lektura jest przyjemna i nie nużąca. Pomimo krótkości historii żadna nie jest banalna.

   Uważam, że manga może się spodobać nie tylko fanom gatunku czy autorki, ale też ludziom nie związanym z shoujo, szukającym czegoś nowego. Gorąco polecam :)






sobota, 6 grudnia 2014

Co na półeczce - Dynia z majonezem

   Polski rynek mangowy, w porównaniu z bliskimi sąsiadami, dopiero się rozkręca. Powoli, ale coraz pewniej, kładzie swoje stopy na różnych gatunkach, a co za tym idzie -tytułach. Ilość wydawanych tomików z miesiąca na miesiąc wzrasta coraz bardziej. Niemniej zawsze znajdzie się deficyt jakiegoś gatunku. Nie tylko w Polsce, ale we wszystkich rynkach i to nie tylko tych mangowych. We Włoszech jest np. deficyt mang yaoi (nasz kraj niedługo ich przegoni jeśli chodzi o ilość wydanych tytułów), josei czy niedobór yuri. Jednym niedocenionym i mało rozwiniętym gatunkiem w naszym kraju jest z kolei josei. Tytułów jest mało, to fakt, ale jakościowo są z najwyższej półki. Za przykład może służyć krótka i niepozorna Dynia z majonezem.

   Manga w oryginale nosi tytuł Kabocha to mayonnaise i została napisana przez Nananan Kirike w 1998r. W Polsce została wydana w 2008r dzięki wydawnictwu Hanami. Jest to jednotomowe, proste i krótkie okruchy życia w gatunku josei, niemniej niebanalne.

   Miho jest przeciętną, dorosłą kobietą, która od półtorej roku mieszka ze swoim chłopakiem - Seiem. Ich codzienna rutyna krąży wokół wspólnych posiłków i krótkich rozmów. To co ich łączy to nie żadne namiętne uczucie, a właśnie wspólna codzienność pełna monotonii. Trzymają się razem, jak twierdzi nawet główna bohaterka, tylko z przyzwyczajenia. Tak jak wszyscy młodzi ludzie maja typowy problem - brak pieniądzy.  Sprawa jest na tyle poważna, że Miho decyduje się rozpocząć drugą pracę w sekrecie. Pracę w nocnym klubie. Miejsce które zmusza ją do różnych wyrzeczeń,  także tych moralnych. Ona jedyna utrzymuje mieszkanie, bo Sei jest bezrobotny, z wyboru. On jest "wartościowym muzykiem" i czeka, aż świat otworzy się na jego sztukę. Nie przeszkadza mu obecna sytuacja i żyje lekkim życiem, w którym jedyne zmartwienia są jego własnymi. Z jednej strony trudno go obwiniać, bo Miho tworzy w domu fałszywą otoczkę, że wszystko jest w porządku. Jest altruistka, która postawiła sobie za punkt honoru, szczęście chłopaka. Chce, żeby w spokoju mógł tworzyć swoją muzykę. Może się wydawać, że osobą zależną w tym związku jest Sei. Nic bardziej mylnego. Miho z powodu swojej niskiej samooceny jest pasywna i zrobi wszystko, żeby tylko nie powiedzieć chłopakowi, aby znalazł prace. Ona potrzebuje mieć chłopaka.

   Manga opisuje ten okres życia bohaterki, kiedy była ona jeszcze niezdecydowana w wielu sprawach, podejmowała wiele decyzji pochopnie i nie była w nich stała. Z jednej strony nie była pewna swoich uczuć do Seia, z drugiej robiła jednak dla niego wszystko, nawet przeciw sobie. W tym samym czasie, nasza bohaterka spotyka swoją poprzednią miłość, Hagio- do którego, jak sądzi, ciągle żywi  silne uczucia. Bardzo możliwe, że z powodu swojego wahania, Miho postanowiła rozpocząć romans ze swoim byłym partnerem - typowym kobieciarzem, który już dawno zapomniał co to przyzwoitość. Hagio nie kryguje się przechwalaniem o swoim dziewczynach. Nie wspominając, że jasno i wyraźnie mówi bohaterce, iż nie będzie jej wierny i, że jest dla niego tylko zabawką. To jednak nie przeszkadza Miho. Przynajmniej na początku...



   Szafa graficzna tytułu nie należy do moich ulubionych. Jest minimalistyczna i bardzo oszczędna w różne detale. Na stronach przeważa biel, która co jakiś czas mocno kontrastuje się z czernią. Tego drugiego koloru jest zdecydowany deficyt. Tak samo jak tła, a także bohaterowie nie zachwycają oryginalnością. Są bardzo prości, choć zaskakują swojemu bardzo ludzkiemu wyglądowi. Problem leży jednak w tym, że mało różnią się między sobą. Zwłaszcza dwoje głównych bohaterów. Dobrze, że się nigdy nie spotkali, bo inaczej czytelnik nie wiedziałby jak ich rozpoznać.

   Wydanie Hanami jest tak jak zwykle porządne. Tomik ma wymiary 150 x 210 mm, nie ma obwoluty i okładka jest miękka. Papier użyty - kredowy - tak jak w Osiedlu Promienistym , jest wystarczająco gruby i nie prześwituje. Również druk jest wyśmienity. Nie ma ani pikseli ani szarości, która powinna być czarna. Numeracja jest obecna na każdej stronie. Dzięki szerokim marginesom wewnętrznym nie trzeba bardzo wyginać tomiku.

   Manga zaczyna się i pod pewnym względem kończy bez żadnych fajerwerków. Ale czy okruchy życia potrzebują tego "czegoś" co z przytupem zniszczy ich pookładaną codzienność? Czy to nie spokoju, nostalgii i mniej lub bardziej przerysowanej rzeczywistości oczekujemy od tego gatunku? To co oferuje nam ta krótka manga, to realizm. Zachowanie bohaterki jest do bólu realistyczne. Niemniej bardzo denerwujące, z powodu bardzo słabego i pasywnego charakteru kobiety. Momentami zaczęłam wątpić czy Miho ma jakiśkolwiek szacunek do samej siebie.

   Manga jest prosta i uboga w różne schematy, z tego powodu jest nietypowa i zaskakująco podobna do prawdziwej, często banalnej rzeczywistości. Tu pojawia się jednak pytanie: czy chcemy kupować mangę, która mówi o tym co my sami doskonale wiemy? Czy chcemy poznać historię, którą znamy z życia mniej lub bardziej dokładnie? Przypominam, że tom kosztuje 28zl i jest to dość duży wydatek jak na mangę. A może właśnie w tym jest jej urok, gdyż wiele czytelniczek może odnaleźć siebie w Miho, czyli jednak wszystko jest ok z nami?

   Historia pomimo mało znośnej, dla mnie, bohaterki nie opowiada tak naprawdę o niej. A o docenianiu małych rzeczy, jak na przykład jedzenie wspólnych posiłków. Autorka skupiła się na przedstawieniu jak miłość między dwojga bohaterów powoli dojrzewa. Dodatkowo moja ocena względem Miho może być zbyt krytyczna i sugestywna, ale jest to spowodowane  tym, że nie chce stać się taką dorosłą jaką jest ona. Ponadto manga wyraźnie pokazuje, że człowieka nie zmienisz tak łatwo. A zwłaszcza jeśli on tego nie chce.

   W końcowym rezultacie jestem niezdecydowana czy polecić te mangę czy nie. Decyzję pozostawiam Tobie Drogi Czytelniku :)




wtorek, 25 listopada 2014

Kiben Gakuha, Yotsuya-senpai no Kaidan - recenzja

   Jeśli kogokolwiek kiedykolwiek zastanawiało, dlaczego w tak pogodnym tytule jakim jest Haikyuu, bohaterowie momentami mieli dość dziwne miny przyprawiające o dreszcze, to bardzo możliwe, iż są to ostatki poprzedniej mangi autora, mowa o Kiben Gakuha, Yotsuya-senpai no Kaidan, ktorej recenzje właśnie czytacie. Jest to 3 tomowa historia, prowadzona w gatunkach psychologicznego horroru. Nie jest to jednak seinen, a szkolny shounen bazujący na strasznych opowieściach, plotkach, krążących w pewnym gimnazjum. Seria powstała na podstawie krótkiej jednorozdziałowej historii Kiben Gakuha, Yotsuya Sensei no Kaidan. Tyle, że w oryginale głównym ekscentrykiem był nauczyciel, a mandze z 2009-2010r został on zmieniony na tajemniczego ucznia.

   Nakashima Makoto jest radosną i zwyczajną nastolatką. Wiedzie swoje spokojne życie uczęszczając do publicznego gimnazjum. Szkoła ta, jest idealnym miejscem na opowieści z dreszczykiem. Otóż oprócz głównego budynku, posiada ona drugi, stary i opuszczony. Jedna z najpopularniejszych historii jest ta o tajemniczym uczniu-duchu z 2A, który zajmuje się rozwiązywaniem różnych zagadek. Mówi się, że mieszka na dachu nowego budynku i, iż  "żywi się" strasznymi opowieściami. Niemniej nikt Yotsuyi senpaia nigdy nie widział... W tym samym czasie, po okolicy krążą pogłoski o zaginięciu kilku dziewczynek. Podobno to lalka Mika jest odpowiedzialna za te zniknięcia. Kierowana chęcią stania się człowiekiem, podmienia swoje "części" na te ludzkie. Swoja lalkową rękę wymienia na tę prawdziwą, rękę dziewczynki. I tak postępuje z wszystkimi częściami ciała. Niespodziewane zniknięcie najlepszej przyjaciółki głównej bohaterki, wpisuje się w ogólny klimat gimnazjum. Dziewczyna znika nagle i to na terenie szkoły. Nikt nie wie co się stało, ani gdzie może być. Zdesperowana główna bohaterka postanawia wziąć sprawę w swoje ręce. Nie zniechęcają ją nawet mało typowe metody, jak na przykład spotkanie z Yotsuyą Senpaiem. Okazuje się bowiem, że uczeń z 2A istnieje naprawdę. Zamiast pomoc Makoto w rozwiązaniu zagadki zniknięcia przyjaciółki, sprytnie wciąga ją w jeszcze mroczniejsze tajemnice...

   Enigma zachłannej lalki Miki i zaginięcie przyjaciółki Makoto są tylko początkiem różnych strasznych historii, które tylko czekają na rozwiązanie poprzez Yotsuyę. Otóż Kiben Gakuha, Yotsuya-senpai no Kaidan jest bardziej mangą detektywistyczną niż pełnokrwistym horrorem. Uczeń-duch jest ekscentrykiem, który rozpowszechniając straszne historie, demaskuje prawdziwego sprawce domniemanego przestępstwa, jakiś krwawych zbrodni. Oczywiście wszyscy domniemani przestępcy są osobami z dość silnymi i poważnymi zaburzeniami psychicznymi. Dodatkowo posiadają wręcz chore fetysze. Nie można zapomnieć, że to wszystko dzieje się w szkole (sic!). Do mang zawsze podchodzę z dystansem, ale to co nam autor proponuje w tym tytule bije wszystkie absurdy na głowę. Ta szkoła przypomina bardziej psychiatryk pełen zabójców, porywaczy, psychopatów niż placówkę ze zwykłymi uczniami.

   Pomimo tego na plus zasługuje kreacja głównego bohatera -  Yotsuyi senpaia. Chłopak o nieznanym wieku jest jedną wielką niewiadomą i budzi ciekawość przez całą lekturę. Intrygujący jest nawet jego sposób bycia czy ubioru. Jest nadzwyczaj wysoki, ale chodzi przygarbiony. Jego mundurek szkolny również jest za mały, więc bardzo możliwe, że gimnazjalne lata ma już za sobą. Krótkie nogawki rzucają się w oczy dzięki szpitalnym klapką i wysokim, grubym i bawełnianym skarpetom. Właśnie przez tą charakteryzacje czytelnik czuje pewne zaniepokojenie i jest zaintrygowany. Yotsuyi senpaia pomieszkuje na zamkniętym dachu szkoły, gdzie znajdują się w książki nieładzie, duży fotel, biurko szkolne służące jako szafka i duży dziurawy parasol. Wszystkie te rzeczy tworzą prywatne królestwo ucznio-ducha. On sam jest inteligentnym i sprytnym, nawet jeśli jego manipulcja jest momentami troche przesadzona (zwłaszcza jej oddziaływanie), to tworzy ona kolejny pozytywny atrybut bohatera. Ma także słabość do historii z dreszczykiem i jego fetyszem jest dźwięk przerażonego krzyku... Według mnie, szkoda, że autor skupił sie na mniej ciekawych pobocznych historiach, zamiast na rozwinięciu  tajemnicy bohatera.

   Główna bohaterka, Makoto jest naszym przewodnikiem pomiędzy intrygami nieznajomego ucznia, (choc dla mnie raczej tłem dla niego). Jest radosnym lekkoduchem, który nie popada w panikę na widok różnych zbrodni, z jakimi ma do czynienia. Spełnia pomysły Yotsuyi pomimo swoich pewnych wątpliwości czy niechęci. Często tworzy wątek komediowy i wydaje się być jedyną zwyczajną osobą w tym zbiorze "ciekawych osobowości".


   Kunszt Furudaty Haruchiego należy do tych płynnych i szczegółowych. Na stronach przeważa czerń, która nadaje się wyśmienicie do rysowania gatunku. Autor nie boi się rysować bohaterów w ruchu czy trudnych ujęć z różnych stron. Z tego powodu postacie dostają takiej "lekkości" i naturalności.Wszystkie kadry są pełne i razem tworzą spójną i pełną harmonii całość.





   Dla mnie absurdalność pewnych wydarzeń, słabo poprowadzona fabuła - jeśli ktoś liczy na jakieś prawdziwe poszlaki to się bardzo myli, i na koniec monotematyczność rozwiązywania zbrodni, czyni mangę po prostu nudną. Dodatkowo pewne sytuacje zgrozy zamiast straszyć powodują jeśli już, to rozbawienie. Autorowi nie udało się stworzyć nawet klimatu strachu czy wzmożonego napięcia. Jestem zdania, że to co jest narysowane nie jest w stanie przestraszyć, a jedynie wzbudzić obrzydzenie. Niemniej nawet tego, w tej mandze nie uświadczyłam. Uważam, że autor chciał stworzyć coś pomiędzy trzymającym w napięciu horrorem a mangą z gatunku detektywistycznego. Niestety rezultat tej mieszanki nie jest satysfakcjonujący. A nawet "lekkostrawny". Każdy rozdział   dłużył mi się i był po prostu przewidywalny. 

   Zdecydowałam się przeczytać tę mangę czysto spontanicznie i przez przypadek. Nic o niej nie wiedziałam oprócz tego, że jest to "horror autora Haikyuu". W końcowym wyniku oceniam Kiben Gakuha, Yotsuya-senpai no Kaidan jako dość przeciętny. Tytuł ten powinien bardziej się  spodobać fanom Tasogare Otome x Amnesia, chociażby z powodu szczegółowej i płynnej kreski mangaków, różnych zagadek mających miejsce w szkole czy intrygującego, tajemniczego i nadprzyrodzonego bohatera/bohaterki. Oczywiście mangi w pewnym miejscu idą fabularnie w inną stronę, ale początek uważam za bardzo podobny.  :)


wtorek, 11 listopada 2014

Savage Garden - Wydanie włoskie


Savage Garden jest 7-tomową, zakończoną i intrygującą manhwą autorstwa Lee Hyeon-sook.
Tytuł doczekał się publikacji u nas w kraju dzięki wydawnictwu Yumegari, a we Włoszech dzięki wydawnictwu RW Edizioni. Pomimo nieregularnego trybu wydawniczego, manhwa doczekała się w obu krajach satysfakcjonującego i porządnego wydania. Niemniej jednak, rożnego między sobą. Właśnie z powodu tej ciekawej odmienności i rozbieżności, zdecydowałam się napisać dzisiejszy wpis.

Dla nieobeznanych jeszcze w fabule manhwy, a jednak ciekawych o czym jest,  kroótki opis fabuły polskiego wydawcy:

W XVIII-wiecznej Anglii Gabriela, uboga sierota, zaprzyjaźnia się z Jeremym, nieślubnym synem arystokraty. W wyniku nieszczęśliwego zbiegu okoliczności dziewczyna zmuszona jest podszyć się pod niego i wstąpić do prestiżowej męskiej szkoły zwanej Savage Garden. Prostej Gabrieli miejsce to z początku wydaje się rajem, lecz z czasem sama przekonuje się, jak pełni obłudy, podłości i wyrachowania są jego mieszkańcy.


Wydawnictwo RW Edizioni dzieli się na 3 sekcje, każda odpowiedzialna za druk komiksów z innych części świata. Pierwsza to Lion, która zajmuje się komiksami amerykańskimi. Następna zainteresuje przede wszystkim fanów komiksu azjatyckiego, gdyż spod skrzydła Goen wychodzą mangi i manhwy (m.in.właśnie  Savage Garden) Ostatnia i zarazem najnowsza to Lineachiara obejmuje komiksy francusko-belgijskie.

Goen wyrobiło sobie u mnie dwie opinie mniej lub bardziej pozytywne: otóż wydaje mangi bardzo dobrej jakości, wręcz wyśmienitej, bardzo przybliżonej polskiemu standardowi . Niemniej regularność razi w oczy nawet z okularami przeciwsłonecznymi. Jeśli manga ma zostać wydana przez to wydawnictwo, to nie wiadomo co z nią tak naprawdę będzie. Czy zostanie wrzucona w głębokie odmęty zapomnienia i nie zostanie wydana nawet po dwóch latach od zapowiedzi? Czy może wyjdzie tylko jeden tom a później słuch o niej zaginie? Fani żyją w tej niepewności, bo samo wydawnictwo na ten temat milczy. Zgrabnie zamiata pod dywan pytania rozgoryczonych i rozczarowanych czytelników. Dodatkowo nie krepuje się z zapowiedzią kolejnych nowości o nieznanej przyszłości. Kiedyś ktoś nazwał Goen ulubionym wydawnictwem kamikaze... Coś w tym jest  ;)

Pod względem różnorodności tytułów i gatunków, Goen nie ma czego zarzucić, bo nie popada w monotematyczność. Przynajmniej nie tak bardzo ;) Dzielnie spełnia zachcianki fanów klasyki, shoujo, shonenów, seinenów czy nawet josei. Spod szyldu tego wydawnictwa zostały wydane, bądź ciągle są publikowane między innymi następujące mangi: Oniisama e.../Mój drogi bracie/Caro Fratello (wydanie w dwóch tomach w formacie 12x18 wraz z boxem), Lady!!, Claudine i inne mangi autorki, Holyland, Otomen, Karakuri Circus, Pinto Kona/Il sentiero dei fiori, Di(e)ce, Makai Ouji/Książę Piekieł/ Devil and Realist, Ze, Supplement, Body & Soul, Piece of Cake,Innocents Shounen Juujigun/ La crociata degli innocenti,Freesia i Are you Alice? ( dostępne są dwie wersje obwolut - te normalne i limitowane). Miało to być krótkie wymienienie popularnych tytułów...

Typowe wymiary tomika to ok. 12x18cm. Większość mang we Włoszech posiada albo śliską i ładnie błyszczącą obwolutę albo matową. Niektóre tytuły są sprzedawane również w kioskach i posiadają dodatkowo wydanie bez obwoluty. Typowa cena to 5.95€ za tomik, choć niektóre shoneny kosztują 4.95€. W innych wydawnictwach mangi bez obwoluty kosztują 4.30€ - 4.50€. Lepsze i staranniejsze wydanie aczkolwiek z szarym bądź żółtym papierem kosztuje 5.90€ - 6.90€. Za mangę z powiększonym formatem i śnieżnobiałym papierem trzeba wydać ponad 8€. Te ceny odnoszą się przede wszystkim do popularnych wydawnictw jak Planet Manga, Star Comics, J-Pop czy Flashbook Edizioni. Są to wydawnictwa, które słynną głownie z wydawania komiksów japońskich bądź koreańskich. 

Wróćmy jednak do naszego Savage Garden...

Po lewej wydanie polskie - po prawej wydanie włoskie

Nasze polskie wydanie jest wierniejsze koreańskiemu oryginału. Praktycznie niczym się nie różni. Inaczej sprawa wygląda już z włoską wersją. Otóż tutaj graficy bardziej się 'napracowali': zaproponowali inna czcionkę, zrezygnowali z ładnych i klimatycznych ramek. Osobiście uważam, że ramki w formie kwiatów bardzo pasują do manhwy i powinny pozostać na okładce.
Trochę rzuca się w oczy pomarańczowo-czarne logo wydawnictwa, ale cóż... Okładka i bez tego jest ładna :) Obwoluta wydawnictwa Yumegari jest matowa -  Goen śliska. 
Wydanie polskie jest większe niż to włoskie: 13,8cmx19,7cm = 12cmx17cm.  Tomik we Włoszech kosztuje 5.95€ a w Polsce 22,90 zł. 

 


Obwoluty różnią się nie tylko z tyłu, ale też z przodu. W polskiej wersji pierwszego tomu tył okładki jest skromny i stosunkowo ubogi względem przodu. Znajduje się tam tylko obrazek dziedzińca szkolnego z rzeźbą anioła oprawiony kwiecistą ramką, tytuł i opis mangi. Dany rysunek w wydaniu Goen znajduje się na jednym z skrzydełek tomika. Wydanie włoskie prezentuje inny obrazek i o większych wymiarach. Brakuje również i w tym wypadku ramek. Oprócz tego mamy inne standardowe informacje.



Grzbiety włoskiego wydania tworzą tak jakby przedłużenie głównego rysunku z przedniej okładki. Są w tej samej kolorystyce i bardzo ładnie komponują się na półce. O ile Savage Garden w wersji Goen nadaje wrażenie przepychu i pewnego typu dzikości. To wydanie polskie jest minimalistyczne, skromne i przeważa w nim neutralna biel. Obie wariacje pomimo wręcz skrajnych różnic są eleganckie i oddają klimat manhwy.


Na prawym skrzydełku obrazek z tylu polskiej obwoluty.


 




A na koniec strona, która po polsku została wydrukowana w kolorze a po włosku  pozostała czarno-biała. A szkoda! 



****************************************************************************
Październik minął dla mnie jak w oka w mgnieniu i nawet się nie zorientowałam a zaczął się już listopad. Jakby ktoś mnie spytał co robiłam w tym czasie, to nie wiedziałabym co odpowiedzieć. Oprócz chodzenia do wiecznie istniejącej szkoły, oczywiście. Chciałabym, aby prowadzenie bloga wróciło do w miarę regularnego rozkładu, tzn jedna recenzja na tydzień. Aż szkoda patrzeć jak tak się kurzy biedaczek zapomniany ;)

poniedziałek, 29 września 2014

Co na półeczce - Savage Garden


   W tym miesiącu przybliżę Wam bardzo intrygującą i ciekawą manhwę, która niestety ma pecha, jeśli chodzi o tryb wydawania poza Koreą. Mowa tu oczywiście o Savage Garden.

   Autorką tej 7 tomowej, zakończonej manhwy jest Lee Hyeon-sook. Koreanka jest jedną z najbardziej cieszących się sławą i najbardziej rozpoznawalną twórczynią manhw w Europie. Do najpopularniejszych pozycji jej autorstwa należą Seduction More Beautiful Than Love i Flowers of Evil, które pomimo swojej kontrowersyjności dla europejskiego czytelnika, zostały wydane we Francji, we Włoszech, w Niemczech i u nas, w Polsce ta ostatnia. Tytułowy Savage Garden także został wydany w Polsce.
Co ciekawe, Savage Garden ma fabułę o wiele bardziej uniwersalną i może trafić do o wiele liczniejszego grona czytelników niż dwie popularniejsze i starsze manhwy. Jest to spowodowane tym, że fabuła tego komiksu nie dotyka żadnych fundamentalnych zasad kulturowych starego kontynentu, Europy, jakim są najróżniejsze tabu, w porównaniu z wyżej wspomnianymi tytułami. Otóż w Seduction More Beautiful Than Love autorka przedstawia relację między nauczycielką a swoim uczniem. Z kolei w Flowers of Evil  mowa jest o toksycznej miłości między rodzeństwem. 

   Powrócimy jednak do Savage Garden, do XVIII-wiecznej Anglii, do arystokratycznej szkoły, pełnej zdemoralizowanych i zepsutych dżentelmenów i do nieświadomej sieroty, która zostaje wciągnięta w cały wir wewnętrznych intryg... 

Polska okładka
   Gabriela, bo tak nazywa się główna bohaterka tej historii, dorasta w sierocińcu. Nie ma co liczyć, aby jej ambitne plany mogły się udać. Jej przyszłość jest już z góry przesądzona i na najlepszą pracę jaką może liczyć to praca pokojówki w jakimś domostwie. Jednak nagle z powodu nieszczęśliwego wypadku, jej życie zmienia się diametralnie. Zmanipulowana poprzez nieznaną wysoko postawioną damę, jest zmuszona wkroczyć do wysoko prestiżowej szkoły dla synów szlachciców, sama podając się za jednego i udając przy tym mężczyznę. Pomyśleć by można, że gdyby nie sposób w jaki dziewczyna się tam znalazła i gdyby nie towarzyszący wszędzie strach, aby jej tajemnica nie została odkryta, byłaby to dla Gabrieli niezwykła i niepowtarzalna okazja, żeby zdobyć unikatową wiedzę, niedostępną dla ludzi jej statusu.  Rzeczywistość jednak bardzo drastycznie różni się od domniemanego raju. Gabriela wkracza bowiem w sam środek miejsca pełnego obłudy, niesprawiedliwości, dwulicowości i nepotyzmu. Najróżniejsze intrygi czy również kopanie dołka pod drugą osobą, są tu na porządku dziennym. Cała sytuacja, w której znalazła się dobra, inteligenta, prosta i pełna cnót dziewczyna przypomina, wpychanie patyka w ul pełen rozwścieczonych pszczół. Gabriela jednocześnie stara się nie rzucać w oczy i nikomu się nie narażać, jednak jej empatyczny charakter bardzo różni się od egocentrycznych, bezdusznych i bezwzględnych szlachciców, którzy wszystko i wszystkich traktują jak zabawki, które szybko tracą jakakolwiek wartość. Nie zwracają uwagi na uczucia innych czy też po prostu na wartość życia. Ich codzienność to zabawa i wszystkie możliwe konsekwencje mogą zostać łatwo zamiecione pod dywan przez wpływowych rodziców.

   Autorka nie stara się upiększyć tej grupy społecznej, ale też nie popada w skrajności w przedstawianiu ich charakteru w negatywnych barwach. Wszystko wydaje się być naprawdę naturalne. Szlachcice zachowują się tak jak się zachowują, ale również oni się zakochują, odczuwają zazdrość, pożądanie czy też troskę o bliską osobę (jak na przykład troska o brata).  Niemniej jednak z tego powodu, ze żyją w bezgranicznym i wielkim luksusie wszystkie te emocje czy też traumy są o wiele bardziej spotęgowane i konsekwencje są poważniejsze. Człowiek który ma bardzo dużą władzę i środki jest o wiele bardziej niebezpieczny niż ten co tego wszystkiego nie ma.

   Fabuła jest prowadzona z rozmysłem i strona po stronie coraz bardziej wciąga czytelnika. Intrygi, psychologiczne zagrywki czy też niespodziewane zwroty akcji nie pozwalają czytelnikowi odetchnąć. Savage Garden jest miejscem niebezpośredniej walki między przeciwieństwami ideologicznymi i skrajnościami zachowań, których celem jest zachowanie w sekrecie różnych tajemnic. Oprócz naprawdę intrygującej fabuły, która wywiera mocne emocje również na samym czytelniku, mamy także bohaterów. To właśnie ich emocje, ich wybory a przy tym konsekwencje sprawiają, że wszystko dzieje się tak a nie inaczej. Lee Hyeon-sook zadbała również o odpowiedni wątek miłosny, który bardzo dobrze wplata się w rozwiązłą fabułę.

   Rysunki Lee Hyeon-sook są eleganckie, lekkie i subtelne. Idealnie pasują do epoki w której dzieje się historia. Za pomocą czerni, bieli czy szarości autorka podnosi jeszcze bardziej napięcie i podkreśla bezwzględność bohaterów. Taki sam kontrast widzimy w rysowaniu tła. Z jednej strony są dokładne, z drugiej wcale ich nie ma. Minusem są zdecydowanie mało rozpoznawalni bohaterowie. Wszyscy są rysowani z takimi samymi rysami twarzy i z tego powodu łatwo jest się pomylić. Zwłaszcza kiedy mówi się o braciach Kensington.

   Licencje na druk Savage Garden zdobyło wydawnictwo Yumegari. Przyzwoita jakość wydania (matowa obwoluta, kolorowe strony, czy też powiększony format 13,8 x 19,7 cm.) i tylko 2 wydane tomy (sic!), w tym pierwszy tomik miał premierę we wrześniu zeszłego roku. Wydawnictwo ma ostatnio naprawdę poważne problemy, jeśli chodzi o dotrzymywanie terminów. Ba! Zamiast dokończyć to, co jest już wydawane, to Yumegari licencjonuje coraz to więcej nowych tytułów, które również najpewniej, niestety pozostaną niedokończone (odpukać).  Ja sama podchodzę z dość dużym dystansem do kupna jakiegokolwiek od nich komiksu. W końcu nikt nie chce mieć niedokończonej historii na półce. Czytelnicy nie chcą kupować z tych samych powodów co ja, wydawnictwo nie ma pieniędzy na opłacenie innych tytułów i sytuacja jest, jaka jest. To niekończące się koło jest winą Yumegari i szkoda po prostu, że wiele ciekawych tytułów na tym traci. 

   Wspomniałam na samym początku, że Savage Garden ma pecha, jeśli chodzi o tryb wydawniczy za granica. Otóż nie tylko nasze polskie wydawnictwo ma problemy z systematycznością. Również we Włoszech manhwa jest drukowana w trybie nieregularnym. Na początku roku była dość duża przerwa, ale teraz chyba już wszystko ruszyło do przodu i ma wyjść 5 tom. Kiedy? nikt nie wie... Ale na pewno powinien kiedyś ;). Wydawca już wiele razy zapewniał o tym, że seria zostanie zakończona. Miejmy nadzieje, że nie skończy się jednak jak z Supplement, trzeci tom został opublikowany 27 lipca 2012r...

   Bardzo szkoda, że z powodu braku regularności w wydawaniu, Savage Garden popada tak, jakby w zapomnienie i zanika gdzieś  na tle innych nowości, które są drukowane według terminów. Gdyż manhwa ta jest na pewno niebanalną i nieoszlifowaną perełką z którą naprawdę warto się zapoznać, bo według mnie, jest to jeden z najlepszych komiksów orientalnych na naszym rynku.


środa, 17 września 2014

Yotsubato! - recenzja

   Drodzy Czytelnicy, jeśli liczycie na jakiś poważny lub dojrzały tytuł, to jesteście w błędzie i radziłabym porzucić tą, z góry straconą, nadzieję, gdyż dzisiejszy post przejęła Yotsuba! Tak, tak, mówię o tej pięcioletniej dziewczynce z czterema zielonymi kitkami, które przypominają krzaki. Nie dajcie się jednak omamić pozorom! Te "kitki", tak naprawdę maskują jej prawdziwe demoniczne usposobienie. Ale po kolei...

  Yotsuba!, bądź Yotsuba&!, Yotsubato! jest ponad 13 tomową ciągle publikowaną mangą Azumy Kiyohikiego. Inny popularny komiks tego miłego pana, co pisze również hentaie i doujinshi, to Azumanga Daioh. Co ciekawe, główna seria dzisiejszego recenzowanego tytułu, jest wzorowana na innej pracy mangaki. Otóż bohaterowie tej komedii mieli swój debiut w jedno rozdziałowym webcomic'u Try! Try! Try! opublikowanym w 2001r, czyli dwa lata przed główną serią.

   Manga zaczyna się w momencie, kiedy lekko ekscentryczna dziewczynka o imieniu Yotsuba, przeprowadza się wraz ze swoim adoptowanym tatą o imieniu Koiwai, do nowego domu. O przeszłości tytułowej bohaterki nie wiemy dużo. Tylko tyle, że Koiwai znalazł ją gdzieś zagranicą i postanowił się nią zaopiekować, z kolei sama dziewczynka mówi wszystkim, że mieszkała "w lewo"...  Sąsiadami tej malej interesującej rodzinki są trzy siostry Ayase i ich rodzice. Najstarszą z sióstr jest studentka Asagi, której niebywałą radość sprawia dokuczanie innym, a przede wszystkim własnej rodzinie. Następna w szeregu jest uczennica liceum, Fuuka. To właśnie ona ma największą styczność z nowymi sąsiadami i jest zdecydowanie najodpowiedzialniejszą postacią w całej mandze. O ile pozostali traktują najróżniejsze wybryki Yotsuby z przymrożeniem oka, to jedynie Fuuka zdaje się być rozsądną i wie czego robić nie można, bo jest to po prostu niebezpieczne. Jej gust mody jak i poczucie humoru należą do tych "nieodkrytych" jeszcze przez zwykłych ludzi, stąd są powodem różnych żartów czy docinek ze strony pozostałych bohaterów. Najmłodsza z całej trójki jest sympatyczna i wrażliwa na problemy natury, Ena. Z powodu przybliżonego wieku do głównej bohaterki, Ena wraz ze swoją rówieśniczką, chłopczycą Miura są najczęstszymi koleżankami zabaw Yotsuby. Miura jest kompletnym przeciwieństwem Eny. O ile ta druga w obawie, aby nie sprawić przykrości młodszej dziewczynce jest wstanie pójść na ustępstwa, bądź po prostu troszkę nagiąć rzeczywistość. To Miura idzie po bandzie i bez mrugnięcia oka uświadamia protagonistkę w różnych rzeczach. Oprócz tych bohaterów, którzy nawet sami doprowadzają do wielu zabawnych sytuacji, Yotsuba przyjaźni się również z kolegami jej taty : bardzo wysokim Takedą, przezwisko Jumbo i zdziecinniałym blondynem, Yandą.

   Sama Yotsuba jest bardzo energiczną i ciekawą świata dziewczynką. Niemniej jednak, musiałam podchodzić do jej zachowania z dość dużym dystansem i przymrożeniem oka. Przynajmniej na początku, dopóty nie przyzwyczaiłam się do humoru, jak i narracji mangaki. Z jednej strony Yotsuba umie wejść na słup telefoniczny (!) nic sobie nie robiąc. Z kolei z drugiej strony nie wie podstawowych informacji czy rzeczy, jak np. do czego służy dzwonek do drzwi, czy co to jest huśtawka... Na obronę można powiedzieć, że dziewczynka nigdy nie chodziła do przedszkola, jest wychowywana przez kogoś, kto nie ma zbyt dużego pojęcia na ten temat lub, że jest to po prostu komedia. Może gdybym nie miała kontaktu z dziećmi w wieku głównej bohaterki, to nie zwróciłabym na to wszystko uwagi i nie przywiązałabym do tego aż tak dużej wagi.  ;)

   Pomimo tego niedopracowania lub mankamentu, jakim jest dla mnie ten szczegół, mangę o Yotsuby czyta się naprawdę miło i daje niezłą frajdę. Z tego powodu, że główna bohaterka nie wie wiele rzeczy,  każdy nowy dzień jest dla niej przebojowy i zarazem niezapomnianą przygodą. A z powodu swojej nieświadomości i reakcji starszych bohaterów, wynika cała masa zabawnych sytuacji. Gdyż to właśnie nieporozumienia napędzają tą mangę. Przypominając przy okazji czytelnikowi, że również nasz dzień może stać się wyjątkowy jeśli tylko tego chcemy i będziemy się cieszyć z małych rzeczy.

   Oprócz nadzwyczajnych zdolności fizycznych, Yotsuba jest po prostu zwykłym ciekawskim a także wrażliwym dzieckiem, które wie najlepiej i ma własne zasady funkcjonowania świata ;)



   Cała manga bardzo zyskała dzięki rysunkom autora. Z jednej strony mamy całkiem niezłe zrobione pełne tło, a tu nagle, bum! I wyskakuje nam bardzo prosto narysowana mała osóbką z oryginalną fryzurką i wielką głową. W większości przypadków nie ma pustych kadrów a fakt, że tylko i wyłącznie Yotsuba jest narysowana w najbardziej oszczędny sposób, nawet w porównaniu z pozostałymi bohaterami, jest bardzo pomysłowe. W ten sposób nie dość, że zwracamy większą uwagę na to, co kombinuje ten zielony chochlik, to jeszcze dodatkowo została podkreślona dziecinność i prostota bohaterki.

   Pomimo tego, że na rynku mangowym jest wiele tytułów, które gatunkowo czy też tematycznie powinny pasować do dzieła Azumy Kiyohikiego, to uważam, iż tylko i wyłącznie Ryuushika Ryuushika jest najodpowiedniejsza. Yotsuba! pozostaje jednak bardzo sympatyczną, humorystyczną czy po prostu pocieszną mangą. Idealny wybór na odstresowanie czy na wyłączenie szarych komórek nie ogłupiając się przy tym. Nie chciałabym, żeby mylono mangę z okruchami życia czy z obyczajówką, gdyż jest to najczystsza komedia.  Każdy rozdział to nowa historia, nowa przygoda i przede wszystkim spora dawka dobrego humoru i pozytywnego nastroju :)



niedziela, 7 września 2014

Shibou to Iu Na no Fuku wo Kite - recenzja


   Shibou to lu Na no Fuku wo Kite jest jedno tomową mangą josei z 1997 autorstwa Anno Moyoco. Autorka znana jest z tworzenia lekko niełatwych i ciężkich mang o kobietach. Niemniej jednak, według mnie lepszym określeniem byłoby nazwanie jej prac po prostu interesującymi i nietypowymi.  W Sakuran, mangaka skupiła się na roli japońskiej kobiety w erze Edo. Z kolei w najnowszym swoim tytule, Bikachou Shinshi Kaikoroku przedstawia życie francuskiej prostytutki w XX wieku. A to nie są jeszcze wszystkie jej mangi. Dzisiejszy tytuł opowiada o akceptacji własnego ciała i co za tym idzie, własnej osoby.

   Naoko Hanazawa jest pracownicą biurową cierpiącą na nadwagę. Waga nie jest jednak jej jedynym problemem. Kobieta ma zaniżone poczucie własnej wartości. Dodatkowo w pracy ma kontakt z wieloma atrakcyjnymi i "pięknymi" kobietami. Dziewczyna zazdrości im figury i uważa, że tylko dzięki niej da się uzyskać uznanie, szacunek czy najzwyklejszą - sympatie. Ponadto pracownicy w biurze nie kryją swojej niechęci do głównej bohaterki. Uważają ją za kozła ofiarnego, którego można poniżać i  zwalać wszystkie wpadki w pracy. W związku z tym, Naoko jest nastawiona na okropna presję i stres. Jedyna rzecz, która sprawia, że bohaterka może wreszcie odetchnąć  lub po prostu odciąć się od tych wszystkich negatywnych uczuć jest jedzenie. Właśnie ono tworzy dla kobiety fałszywe poczucie bezpieczeństwa, które jest jej tak bardzo potrzebne. To jest również pod pewnym względem paradoks, bo jedzenie równocześnie ją chroni jak i rani. Pomyśleć by można, że dziewczyna może odetchnąć choćby w domu. Od ośmiu lat spotyka się bowiem z jednym mężczyzną, który zdaje się nie zwracać uwagi na jej dodatkowe kilogramy. Rzeczywistość różni się jednak od domniemanej różowej otoczki spoko gościa. Dla Saitou, bo tak się on nazywa, Naoko jest niczym innym jak rzeczą, która podnosi jego samoocenę, bądź ego. Nie interesują go jej problemy, uczucia. Nie ma również żadnych skrupułów, aby jej nie zdradzać. A na domiar złego robi to z najwredniejszą a zarazem z najatrakcyjniejszą współpracownicą głównej bohaterki, Mayumi. Kiedy Naoko dowiaduje się o tym, nadchodzi kulminacyjny moment historii. Kobieta decyduje się schudnąć, aby odegrać się na współpracownikach, odzyskać swojego chłopaka jak i po to, żeby wreszcie stać się piękną. Los jest jednak wredny jak i samo dokonanie wyznaczonego przez protagonistkę celu nie jest łatwe. Z powodu presji spełnienia oczekiwań innych, jak i szybkiego schudnięcia, Naoko popada w bulimie...

   Historia opowiadana przez autorkę nie należy do tych łatwych, sympatycznych, bądź lekkich. Niemniej jednak, jest to temat aktualny i wiele osób mogłoby się utożsamić z główną bohaterką, co najmniej z jej sytuacją.

   Postacie są jasno zarysowane i już przy pierwszym spotkaniu wiadomo kto jaki ma charakter i jak będzie się zachowywał w dalszej części mangi. Nie uważam to za zbyt duży mankament ze względu na to, że uczucia jak i zachowanie głównej bohaterki są tu najważniejsze i to na nich czytelnik powinien się skupić. Wszelako czasami zachowanie postaci uważałam za bardzo przejaskrawione. Z tego powodu nie zaszkodziłoby  mandze, gdyby autorka przemyślała bardziej postępowanie pozostałych bohaterów jak i sam powód ich istnienia.(poważnie zabrzmiało, prawda? ), gdyż niektórzy byli tu po prostu zbędni lub mało wiarygodni.

   Naoko jest dość trudną osobowością do sklasyfikowania. Jej kompleksy sięgają dzieciństwa i z ich powodu wmawia sobie teraz, że za wszystkie problemy jest odpowiedzialna nadwaga. Wydaje się, iż nienawidzi swojego obecnego ciała i chciałaby być wreszcie chuda i "piękna". Z drugiej jednak strony nie chce się zmienić dla siebie i nie jest konsekwentna w swoich decyzjach. Jest również mało asertywna. Bierze na siebie wszystkie winy a później cierpi. Nie zdaje sobie sprawy, bądź po prostu nie chce tego zaakceptować, że jej obecna sytuacja w jej życiu prywatnym jak i tym zawodowym, jest spowodowana jej cichym i uległym usposobieniem, nie jej wagą. Czytając mangę miałam dość sprzeczne uczucia na temat bohaterki. Z jednej strony widziała piekło i udało jej się wyjść, niemniej jednak czy ona rzeczywiście przeszła je całe? To zdanie wydaje się być teraz trochę chaotyczne i mało zrozumiałe, aczkolwiek po lekturze tej mangi nabierze ono sensu.


   Styl Anno Moyoco nie należy do tych ładnych czy "pookładanych". Tła są bardzo proste, ale nadal obecne. Postacie drugoplanowe nie zawsze są porządnie narysowane i momentami wydają się być nieproporcjonalne.  Co ciekawe, postacie chude nie zawsze są piękne. Wręcz przeciwnie, wydają się być po prostu brzydkie lub szkaradne.

   Shibou to Iu Na no Fuku wo Kite mogłoby być lepsze pod wieloma względami, jak na przykład fabuła, postacie, narracja, czy rysunki. Gdyby manga była dłuższa, na pewno lepiej zostałby przedstawiony problem zaburzeń żywieniowo-psychicznych. Wydarzenia, szczególnie pod koniec, zbyt szybko się działy i jako konsekwencja, nie było równości w prowadzeniu fabuły. Niemniej jednak manga ma morał i to bardzo ważny : piękno to nie cyferka na wadze, a to czym jesteśmy w środku.



poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Witches - recenzja

   Dzisiaj przedstawię Wam dwu tomową mangę autorstwa Daisuke Igarashi'ego pt." Majo", bądź Witches, czyli Czarownice. Sam komiks w 2004r dostał nagrodę Japan Media Arts Festival. Gatunkowo jest to seinen z elementami fantasy i nadprzyrodzonymi istotami. O ile z niektórymi komiksami mam problem z zaakceptowaniem gatunków nadanych przez takie strony jak MAL lub Mangaupdates, to w przypadku Majo wydają się być odpowiednie. Prace Daisuke Igarashiego są trudne do opisania i często niemożliwe do sklasyfikowana poprzez ich nietypowość i niekonwencjonalność. Jest to bowiem spowodowane dużą różnorodnością wielu wątków. Sam autor został doceniony również u nas w kraju : spod szyldu wydawnictwa Hanami została wydana inna dwu tomówka, pod bardzo poważnym tytułem: Pitu Pitu.  Mangaka wziął udział także w tworzeniu antologii : Japonia widziana oczyma 20 autorów.

   Dzisiejsza manga jest zbiorem 6 historii o rożnej długości. Ich jedynym wspólnym czynnikiem, który powtarza się cały czas, to tytułowe "czarownice". Niemniej jednak, nie zawsze są one protagonistkami. Daisuke Igarashi uchodzi powszechnym stereotyp, że czarownice rozpoznaje się poprzez szpiczasty kapelusz, długi i duży nos, czarnego kota, latającą miotłę, która może przekraczać limity szybkości czy z powodu trujących eliksirów. Właśnie takie wyobrażenie na ich temat miałam jako mała dziewczynka. Zabierając się za Majo musimy mieć świadomość, że nie ma tam miejsca na dobrze znane schematy. Czarownice, czyli kobiety o różnym wieku, pochodzeniu czy charakterze, powodują kataklizmy, ratują od nich, są cieniem samej historii, bądź jej głównym fragmentem. Biorą udział w wydarzeniu realnym z magicznymi elementami, surrealistycznym, bądź symbolicznym. Mangaka zabiera nas w podróż o różnych kulturach. Poznamy dziewczynkę z plemienia nomadów, która zagoi wreszcie serce rozgoryczonej kobiety na arabskim targowisku. Zobaczymy ogromny las deszczowy wraz z ludźmi, którzy mają zamiar go wykarczować w sprawie własnego rozwoju. Wybierzemy się w góry północnej Europy, aby zniwelować tragedie spowodowana przez astronautów. Odkryjemy siebie w trakcie rejsu statkiem z dziewczyną, co chce uciec od monotonii. I na koniec poszukamy wspólnie zagubionego kotka.

   W trakcie lektury nie wiadomo, co się wydarzy, bo autor puścił wodze swojej fantazji, która jest nie do zatrzymania lub bynajmniej nie do przewidzenia. Daje to efekt nieschematyczności i wręcz czystego absurdu. To co jest niezaprzeczalnym atutem mangi, to równość pomiędzy rysunkami a fabułą. Te dwa czynniki pasują do siebie  i żaden nie jest ponad drugim. Tworzą pewną harmonie. Daisuke Igarashi daje widoczny nacisk na człowieka i jego stosunek do natury. Zaznacza, że ludzie są zależni od ziemi i bez niej, bez naszych korzeni nie będziemy wstanie dalej poprawnie funkcjonować. Z jednej strony mamy walkę o ekosystem, która jest tematem również wielu innych mang\anime\książek\filmów. Z drugiej strony mamy samotność. Tym co sprawia, że czyta się dobrze historie wymyślone przez autora, to naturalne więzi między ludźmi, zwierzętami czy światem nadprzyrodzonym i tym realnym. Każdy rozdział jest odrębny i wciąga czytelnika w swoją rzeczywistość.



   Kreska Daisuke Igarashiego jest personalna i bardzo nierówna. Mamy szczegółowe i ładnie komponujące się kadry. Jednakże są również te chaotyczne,  nabazgrane, albo wręcz niechlujne. To samo tyczy się postaci, które czasami przypominają bardziej jakieś karykatury, niż ludzi. O proporcjach można tu zapomnieć. Często uszy są wielkości połowy głowy. Przez ten oryginalny styl rysowania mangaki, tytuł staje się specyficzny, ale równocześnie unikatowy.




   Majo jak i pozostałe prace autora nazwałabym mieszanką prac Yuki Urushibary, Matsumoto Taiyou i Hayao Miyazaki'ego.

 Manga Daisuke Igarashi'ego jest manifestacją ludzkiej wyobraźni, która nie ma granic.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Co na półeczce - Kwiat i Gwiazda

   Witajcie po dłuższej przerwie! :)

   Mam nadzieję, że miło spędzacie czas na wakacjach i pogoda nie popsuła Wam żadnych planów. Nawet, jeśli ja mam jeszcze ok. miesiąca wakacji, uważam, że aktywną ich część mam już poza sobą i z nową energią wracam do prowadzenia bloga ;)

   Polski rynek mangowy, przez dłuższy czas, cierpiał na brak jakichkolwiek tytułów sportowych czy shoujo-ai (yuri). Nie jest przesadą stwierdzić, że pod tym względem rok 2014 okazał się być przebojowy. W końcu zostały zapowiedziane aż 3 mangi o tematyce miłości lesbijskiej : Kwiat i Gwiazda, Mój Drogi Bracie... i Girlfriends. W tym dwa pierwsze zostały już wydane. Nie zapominajmy rownież o nowo zapowiedzianej mandze sportowej, ku radości większości, czyli o Kuroko's Basket, która będzie wychodzić latami. (nie wspominając o Berserku)

   Cofnijmy się jednak kilka miesięcy wstecz, kiedy na naszym rynku nie było tak kolorowo i Hana to Hoshi (Kwiat i Gwiazda) zapowiedziana przez wydawnictwo Waneko w serii jednotomówki, zrobiła dużego smaczka zarówno fanom shoujo-ai, jak i fanom mang sportowych. Tak, nowo zapowiedziany komiks miał być kompromisem dla obu stron. Przynajmniej wiele osób tak sądziło, bo gatunkowo manga nie jest sportowa. Czy Kwiat i Gwiazda spełni oczekiwania? Zapraszam do bliższego zapoznania się z dzisiejszym postem :)


   Główna bohaterka, Hanai, właśnie rozpoczyna naukę w liceum. W podstawówce i w gimnazjum cały swój czas przeznaczała na grę w ping-ponga. Była niepokonana aż do momentu, kiedy przyszło jej  zmierzyć  się z inną zawodniczką, Hoshino, z którą nie dość, że przegrała, to jeszcze zaczęła przegrywać wszystkie swoje następne mecze. Zdołowana swoją złą passa i już całkowicie zniechęcona ping-pongiem postanawia w nowej szkole zerwać wszystkie więzy z tym sportem i stać się zwykłą licealistką. Pełna pozytywnej energii wybiera się do szkoły i już pierwszego dnia coś a dokładniej ktoś krzyżuje jej piękne plany. Otóż okazuje się, że również Hoshino, wielka rywalka naszej bohaterki, zapisała się do tego liceum i również skończyła ze sportem. Relacje bohaterek na samym początku nie należą do najlepszych. Hanai cały czas obwinia Hoshino za swoje porażki i jest przekonana, że druga dziewczyna zapisała się do tej samej szkoły, co ona po to tylko, aby zrobić jej na złość. Z kolei długowłosa Hoshino nie naprawia całej sytuacji swoim zachowaniem. Będąc dziewczyną dość chłodną i zamkniętą sprawia, że protagonistka uważa, iż jest traktowana z góry i uprzedza się jeszcze bardziej. Jednakże dzięki rożnym przypadkowym wydarzeniom dziewczyny nastawiają się do siebie przychylniej, choć ciągle kłóciły się cały czas.

   Oprócz pary głównych bohaterek, które same nie wyróżniają się jakoś specjalnie ciekawym charakterem, nie uświadczymy w mandze wielu innych postaci. Zachowanie Hoshino i Hanai, które przecież odwzorowuje ich charakter, jest często po prostu bezsensowne i niezrozumiałe. Przez większą część mangi, bohaterki kłócą się albo o nic, albo same nie wiedzą o co. Niemniej jednak trzeba wspomnieć o koleżance z dzieciństwa Hoshino, czyli o Funami. Dziewczyna jest najciekawszą postacią w całej mandze. Ba! Jest jedyna bohaterką, która wzbudziła u mnie jakiekolwiek uczucia.

   Manga dosyć, że cała jest bardzo schematyczna od bohaterów na fabule kończąc, to nie jest dobrze poprowadzona. Nie mam nic przeciwko mało oryginalnym i "lekkim" mangą, bo dopóty mangace uda się stworzyć płynny i ciepły klimat, który składa się również z relacji międzyludzkich, to jest jak najbardziej okej. W nowej mandze z Waneko nie uświadczymy tego. To co łączy bohaterki nie nazwałabym nawet przyjaźnią czy najzwyklejszą sympatią, a co dopiero głębszym uczuciem (a przecież jest to manga o miłości lesbijskiej). Nie ma rownież tak zwanej "chemii" między dziewczynami. Sam wątek shoujo-ai jest według mnie dość słabo zrobiony i odnosi się wrażenie jakby zamiast niego, główne skrzypce grały tutaj kłótnie bohaterek. Mangaka, żeby zbliżyć dziewczyny używała już dawno "sprawdzonych" trików, które podane w dobry sposób mogą ciągle cieszyć czytelnika pomimo swojej monotematyczności. Tutaj niestety tak nie było, a i wszystkie wydarzenia wydawały się być na siłę. Jeśli zatem wątek miłości lesbijskiej został zniesiony na drugi plan, to co zatem z ping-pongiem, czyli motywem sportowym? Otóż również ten 'biedak' został okrojony na wszystkie możliwe sposoby. Chcę jasno zaznaczyć, że nigdy nie uważałam, iż wydarzenia w mandze będą się kręcić cały czas wokół ping-ponga, w końcu to nie ten gatunek. (Jeśli ktoś chce przeczytać mangę o ping-pongu to radzę zapoznać się z komiksem Taiyou Matsumoto, KLIK) Niemniej jednak liczyłam chociaż na jakieś nawiązanie lub stworzenie więzi pomiędzy grą a relacjami między bohaterkami. Ta możliwość również nie została w pełni wykorzystana przez autorkę. Przynajmniej w moim odczuciu.

   Kwiat i Gwiazda prezentuje się za to o wiele lepiej pod względem graficznym. Rysunki są proste i zarazem takie "rozświetlone". Postacie są proporcjonalne i rozpoznawalne. Co ciekawe, pomimo tego, że cała szafa graficzna komiksu przypomina tą z shoujo, to kadry nie są przepchane gwiazdeczkami, serduszkami czy kwiateczkami. Tła są mało zagospodarowane, ale ta oszczędność stylu Kalio Suzukin nie rzuca się bardzo w oczy.


   Kwiat i Gwiazda została wydana przez wydawnictwo Waneko w serii jednotomówki. Inne mangi, które ukazały się, bądź dopiero się ukarzą spod tego szyldu to : Rock na Szóstkę (Mashikaku Rock, shoujo), Istota Zła (Akusaga, mieszanka shoujo i shounena) i Dzień Przed Ślubem ( Shiki no Zenjitsu, josei). Wszystkie tytuły będą miały powiększony format, tzn. taki sam jaki ma np. Silver Spoon. Dodatkowo w przypadku dzisiejszego recenzowanego tytułu, został on wydany, nie w dwóch tomach jak w Japonii, a tylko w jednym. Wiele razy wspominałam, że mangi Waneko są pewne jakościowo i naprawdę porządne. Tak i jest i w tym wypadku. Onomatopeje zostały całkowicie przetłumaczone. Zwroty bohaterów są dostosowane do ich wieku. Pomimo tego, że tusz jest bardzo czarny a i kartki są białe, nic nie prześwituje.  Dzięki idealnej długości marginesów wewnętrznych nie musimy ani wyginać tomiku, ani nadwyrężać wzroku. Wydawnictwo skusiło się również na kolorowe strony na początku każdego woluminu. Sama obwoluta jest niesamowicie biała. Co nadaje wszystkiemu aury "czystości". Przynajmniej w moim wypadku :P

   Na koniec, no cóż, chciałam przeczytać sympatyczną i lekką mangę shoujo-ai. Szkoda, ze nie dostałam chociaż tego. Nie liczyłam na głębokość wątków jak w Mój Drogi bracie, lub jak w Pietà. Nowy tytuł o miłości lesbijskiej z wydawnictwa Waneko jest średnią i bardzo schematyczną mangą, która zamiast cieszyć denerwuje.Nawet nie wiem komu polecić ten komiks, bo sama czytam tyle tytułów tego gatunku co kot napłakał i moje oczekiwania były bardzo niskie. A i tak się rozczarowałam.

A o to przykładowe strony mangi : Kwiat i Gwiazda


wtorek, 22 lipca 2014

Przerwa

Witajcie! :)

W związku z wakacjami i z innymi pewnymi szczegółami, robię przerwę od blogowania na około miesiąc. Chciałabym jasno zaznaczyć, że prowadzenie bloga mi się nie znudziło i ciągle sprawia mi niezłą frajdę i przede wszystkim przyjemność. Jednakże jak sami mogliście zauważyć, od miesiąca notki pojawiają się okazjonalnie i rzadko. To mi nie pasuje i nie chciałam kontynuować tej sporadyczności, która w tym miesiącu i następnym na pewno ciągle by panowała.

Niestety z powodu wyjazdu nie jestem wstanie napisać i opublikować recenzji z cyklu "Co na półeczce", która powinna się ukazać w lipcu. Jeszcze nie wiem czy ją nadrobię w innym miesiącu. W takim wypadku byłyby dwie recenzje zlicencjowanych u nas mang w jednym miesiącu.

A teraz tak na zakończenie chcę wam pokazać artykuł opisujący i przedstawiający najciekawsze i wręcz magiczne miejsca w Japonii. Post został napisany w oryginale po włosku stąd wersja, którą tu przedstawiam jest przetłumaczona na angielski za pomocą Google. KLIK 

Życzę wszystkim miło spędzonych wakacji :)

czwartek, 10 lipca 2014

My Girl - recenzja

   Dzisiejszą recenzowaną pozycją jest manga Sahara Mizu, pt: "My Girl". Autorka nie dość, że znana jest pod innymi imionami jak Yumeka Sumomo czy Sahara Keita, to tworzy mangi równie inne pod względem gatunkowym. Yaoi, Seinen czy Shoujo, rodzaj nie jest ważny! Można powiedzieć, że jest to kobieta o wielu twarzach ;)

   Tytułowa My Girl jest do tej pory najdłuższą pozycją mangaki ( nie licząc Tetsugaku no Letra, które ciągle wychodzi) i posiada 5 tomów, co daje w sumie krótkie, ale za to klimatyczne 44 rozdziały.

   Byłam bardzo zaciekawiona tym tytułem. Jak autorka poradziła sobie z dłuższą serią ciekawiło mnie o wiele bardziej niż sama fabuła. Wszystkie oneshoty stworzone przez Sahare Mizu lub Yumeke Sumomo były lekko poetyckie, odrealnione, ciekawe i ze słodko-gorzką otoczką. A urokowi wszystkiemu dodawał fakt, iż były krótkie. W końcu to oneshoty ( = pozycje jedno rozdziałowe). Każda historia posiadała ten ciepły klimat, który brakuje wielu mangom z rodzaju okruchy życia. Bałam się, że mangace nie uda się go stworzyć i utrzymać na równym poziomie w dłuższej serii. Czy moja niepewność była usprawiedliwiona? O tym przekonacie się już za chwile ;)

   Kazama Masamune jest 23 letnim singlem, pracującym w firmie. Pomimo upływu już pięciu lat, bohater nie jest wstanie zapomnieć o swojej pierwszej miłości, która wyjechała za granice i zerwała z nim wszelkie kontakty. Pomyśleć można, że po upływie tego czasu, człowiek powinien się już otrząsnąć i zacząć żyć na nowo. Kazama jednak nie jest wstanie tego zrobić, lub po prostu nie chce i żyje wierną i szczerą miłością do dziewczyny, jakby świat się zatrzymał. Nie mówię tutaj o życiu zawodowym, które bohaterowi rozwija się w pozytywnym tempie, a o tym prywatnym i uczuciowym. Bohater zaakceptował fakt, że dziewczyna jest daleko i najpewniej został porzucony, niemniej jednak z nadzieją czeka na jej powrót.  Może właśnie ta część jego charakteru i to przywiązanie do ukochanej sprawiło, że kiedy przed jego oczami pokazała się mała, nad wiek dojrzała pięciolatka, przedstawiająca się jako jego córka i oświadczająca, że jej mama zmarła, Kazama zdecydował się nią zając. Ku zdumieniu swoich znajomych, bohater tylko na samiusieńkim początku ma jakieś obiekcje względem bycia ojcem i wzięcia na siebie odpowiedzialność za wychowanie malej osóbki. 

   To, co rzuca się w oczy w trakcie lektury, to łatwość z którą Kazama zmienia swoje życie z powodu Koharu (córka bohatera). Trudności z którymi boryka się protagonista nie są w większości czysto praktyczne, tzn, wstawanie wcześniej, przygotowywanie obiadów, czy zmiana swoich własnych przyzwyczajeń. A bardziej wewnętrzne. Babcia Koharu a mama Youko (ukochana protagonisty) i sama Koharu bardzo pomagają Kazamie. Sama dziewczynka jest nadzwyczaj dojrzała i inteligenta. Oczywiście bohater musi się zmierzyć z problemami związanymi z wychowywaniem dziecka, ale zostają one przedstawione w pobieżny i lekki sposób, jakby nie było w tym nic trudnego i wydają się być one bardzo przyziemne. Jest to spowodowane faktem, że mangaka kładzie większy nacisk na część emocjonalną i uczuciową, zostawiając część rzeczywistą - odrealnioną.

   Fabuła mangi nie jest jednolita a bardziej epizodyczna. To znaczy, że mangaka nie prowadzi w ciągły sposób historii a przedstawia tylko pewne fragmenty życia bohaterów, które w końcowym rezultacie tworzą całość. Autorka "skacze" z wiekiem dziewczynki. Najpierw chodzi do przedszkola później ni stąd ni zowąd do podstawówki, a po jednym rozdziale od razu do gimanzjum. To, co było lekko denerwujące, to brak jakiejkolwiek zmiany w zachowaniu dziewczynki. Jako dziewięcioletnia dziewczynka zachowywała się dokładnie tak samo, kiedy była pięcioletnią dziewczynka. Gdyby nie zmiana wyglądu czy wskazówki autorki, że dziewczynka chodzi już do takiej czy innej szkoły, wcale nie zauważyłabym, iż Koharu urosła.

   Oprócz pary głównych bohaterów, czytelnik poznaje dwie inne rodziny, które borykają się z innymi aktualnymi problemami i maja kontakt z naszymi bohaterami : rozwód rodziców lub bardziej przyziemne sprawy jak kontakt między nastolatką i jej rodzicami. Mangaka w naturalny sposób przedstawia relacje wiążącą Kazame z jego rodzicami a następnie ich zachowanie względem nowo poznanej wnuczki.



   Obrazki rysowane przez autorkę są jedyne w swoim rodzaju na tle innych mangaków. Obrazki są narysowane w sposób lekki i delikatny. To za co trzeba pochwalić mangakę, to rysowanie bohaterów. Nie mówię tutaj o dużych, lekko kaczkowatych stopach i odstających trójkątnych uszach, a o ekspresji postaci. Widać ją między innymi obserwując oczy bohaterów. Miło jest również popatrzeć, kiedy dzieci przypominają rodziców lub dziadków z wyglądu. Bardzo to doceniam w mangach, a ten element jest bardzo przydatny w pozycjach, które opowiadają właśnie o rodzinie.

   Usagi Drop a My Girl? Wielu czytelnikom czytając opis fabuły musiała się skojarzyć właśnie ta manga. W końcu obie historie są naprawdę do siebie podobne, aczkolwiek są pewne istotne różnice. Dla tych, co nie kojarzą Usagi Drop, to manga josei w której główny bohater decyduje się wychowywać swoją sześcioletnią ciotkę (córkę swojego zmarłego dziadka). Pierwszy rozdział tej pozycji wyszedł w 2005 roku, z kolei losy Koharu i jej taty zostały opublikowane dwa lata później, tzn w 2007 roku. Usagi Drop ma aż 10 tomów w trakcie których możemy dokładnie śledzić rozwój młodej protagonistki i widzimy jej losy, nawet w liceum. Z kolei w My Girl tylko do dziewiątego roku życia bohaterki, w tym jej sceny w szkole pokazane są dość sporadycznie jak wcale. Mangi różnią się również od szafy graficznej ; Yumi Unita (autorka Usagi Drop) rysuje proste obrazki i nie zawraca sobie głowy szczegółami czy nawet tłem. Z tego powodu są puste kadry na których widać tylko bohaterów. Z kolei Saharu Mizu rysuje w bardziej "pełniejszy" sposób. Rożnica fundamentalna leży jednak w sposobie narracji i tym co pragnie przedstawić autorka. W Usagi Drop mangaka skupia się na ukazaniu w realny sposób proces wychowywania dziecka i jak zmienia się życie człowieka, który całkowicie nie miał z dziećmi wcześniej styczności. Celem Sahary Mizu jest z kolei przedstawienie w odczuwalny sposób za pomocą słów czy gestów, nawet tych najmniejszych, emocji bohaterów. Manga ta jest bardziej sentymentalna i melancholijna niż jej starsza koleżanka.
Ja wolę bardziej My Girl i to nie z tego powodu, że zakończenie Usagi Drop  jest według mnie nie poprawne etycznie i moralnie. Po prostu wolę bardziej klimat w My Girl.


   Na samym początku recenzji, wytknęłam mandze trochę naciągane charaktery protagonistów. Prawda jest taka, że czytając mangę nie odczuwa się tych mankamentów, bo historia wciąga i jest tak dobrze poprowadzona, że nieraz czytelnikowi podnoszą się kąciki ust do góry i jakaś łezka obok oczka się zakręci. Mangaka w magiczny dla mnie sposób jest wstanie przekazać naprawdę moce uczucia i emocje. Przed przeczytaniem tej pozycji bałam się o unikalny klimat Sahary Mizu tak ceniony przeze mnie. Nie miałam o co się jednak martwić, bo prosta historia w łatwy sposób umie wejść do serca każdego. Losy postaci są często słodko-gorzkie i pomimo tego nie są przedramtyzowane lub nudne.

Przeczytać jeden rozdział na zachętę nie kosztuje dużo, a możemy poznać coś naprawdę dobrego.





 -------

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Co na półeczce - Solanin

   Dzisiaj jest post z cyklu "Co na półeczce". Dla tych, co nie pamiętają, w tym cyklu recenzuję mangi, które każdy Polak może mieć u siebie, bo są wydawane u nas w kraju.

   Mowa tu będzie o dwutomowej pozycji pt:"Solanin" autorstwa Asano Inio, wydaną u nas przez wydawnictwo Hanami.

   Sam mangaka jest jednym z najlepiej i najciekawiej zapowiadających się teraźniejszych autorów. Jego prace często dotykają rożnych aspektów życia i niekoniecznie tych kolorowych. Postacie przez niego wykreowane są ludźmi znużonymi swoim szarym, monotonnym i niesatysfakcjonującym życiem. Niektórzy należą nawet do środowiska patologicznego albo nawet przestępczego (Nijigahara Holograph, Osiedle Promieniste). Asano ma na swoim koncie rożne mangi, od horrorów do okruchów życia. To co je łączy, to nacisk psychologiczny na rozwój i zachowanie bohatera.  Niektóre jego pozycje są wręcz kontrowersyjne i bulwersujące. Z tego powodu krąg osób, którym spodobały się wszystkie jego mangi jest dość mały. Innym wspólnym aspektem dzieł mangaki, są bohaterowie, którzy się zagubili.

   Solanin jest jedną z najbardziej popularnych mang Asano i jest jedną z lepszych, jak nie najlepszą. Sama pozycja jest o wiele bardziej uniwersalna i łatwiejsza w odbiorze niż inne. Bohaterami są tutaj zwykłymi młodymi ludźmi i nie ma tutaj wielu  wątków surrealistycznych. Stąd trafia do większej ilości odbiorców.

   Bohaterami wyżej wspomnianego Solanin'a jest para młodych ludzi: pracująca w zwykłym biurze Meiko Inoue i jej chłopak, rysujący ilustracje na zlecenie, Naruo Taneda. Nawet jeśli studia są już dwa lata za nimi, oni ciągle nie znaleźli swojego celu w życiu. Sama Meiko nie lubi, lub wręcz nienawidzi swojej pracy i jest sfrustrowana obecnym wyglądem jej życia. Przyjeżdżając do Tokio miała wrażenie, że nie ma rzeczy niemożliwych, ale z biegiem czasu, ubywało jej coraz więcej optymizmu. Z kolei jej chłopak jest jednym wielkim marzycielem i pod pewnym względem, również lekkoduchem.
W pewnym momencie, rozgoryczenie i zniechęcenie Meiko dochodzi do punktu kulminacyjnego i  rzuca prace. Namawia przy tym swojego chłopaka by on również wrócił do swoich zapomnianych marzeń i zaczął je spełniać. Tak oto widzimy, jak dwójka młodych ludzi pomimo strachu przed przyszłością, co będzie dalej i czy uda im się odnaleźć szczęście i spełnienie, robią krok naprzód w swoim życiu.
Z pomocą głównej bohaterki, Taneda wraz z dwójką swoich przyjaciół z uniwersytetu postanawia na serio zająć się muzyką, a nie jak wcześniej grać tylko sporadycznie. Nawet jeśli pojawia się tutaj motyw muzyki, w końcu bohaterowie tworzą zespół, ćwiczą, grają, starają się zaistnieć na wielkim rynku, według mnie jest on głównie symboliczny. Przedstawia on próbę bohaterów zrobienia czegoś innego i wyjścia spoza schematów społeczeństwa.

   Sama bohaterka jak i jej paczka przyjaciół może wydawać się nieodpowiedzialna i trochę infantylna. Ale fakt, że sama zdaje sobie z tego sprawę, robi tak, iż Meiko wreszcie staje się dorosłym, choć umyślnie nie chce dorosnąć. Wszyscy bohaterowie mangi będącymi ludźmi na skraju adolescencji i dorosłości, przypominają Piotrusia Pana. Powoli porzucają swoje marzenia i stają się zwykłymi jednostkami społeczeństwa, aby później znowu ruszyć z kopyta i oddać się swoim ideom, bez żadnego specjalnego powodu. Ten "skok", który sprawia, że chociaż na moment znowu stają się wolnymi nastolatkami bez zmartwień, pozwala im definitywnie dojrzeć.



   Mangaka w równy sposób przedstawia wszystkich członków paczki. Jesteśmy wstanie utożsamić się z ich uczuciami i przemyśleniami dzięki narracji autora. Asano często tworzy duże czarne kadry, które przedstawiają myśli bohaterów. Często w jednym dużym kadrze może być napisane tylko jedno słowo, które sprawia, że tylko bardziej zwracamy na nie uwagę i zastanawiamy się nad ukrytym znaczeniem, które ono posiada.

Bohaterowie serii, od lewej strony: Meiko, Kato, Yamada, Ai i Taneda


   Styl Asano jest na wysokim poziomie. Postacie są proporcjonalne, jednak twarze niektórych bohaterów są lekko rozlazłe i przypominają głowę żaby -_-'' Przepraszam za to ostatnie porównanie ale czytając mangę odniosłam właśnie takie wrażenie. Tła są pełne, ale nie tylko dzięki osobistemu talentowi do rysunku Asano, a dzięki umiejętności umieszczania w dyskretny i ładny sposób fotografii. Robi to w tak dobry sposób, że czytelnikowi nie rzucają się one w oczy.

   Wydanie Hanami, nawet jeśli nie posiada obwoluty to jest na dobrym poziomie. Format jest większy niż zazwyczaj (nie jeśli chodzi o to wydawnictwo, bo wszystkie jego mangi mają ten format), tzn. 15cm x 21 cm. Okładka jest miękka, ale się nie niszczy. Również papier jest gruby i śnieżno biały. Moje dwa egzemplarze czytałam już wiele razy a tomiki ciągle wyglądają jak świeżo wydrukowane. Onomatopeje zostały całkowicie przetłumaczone na język polski a i marginesy wewnętrzne są odpowiedniej wielkości i nie trzeba wyginać mangi, aby przeczytać dialogi. Jak już o dialogach mowa, to również w tym sektorze wydawnictwo Hanami stanęło na wysokości zadania. Tłumaczenie jest płynne i odpowiednie do charakterów postaci. Całą mangę czyta się płynnie zarówno dzięki mangace, który w dyskretny sposób wplata lekkie zabawne gagi, aby lektura nie stała się zbyt ciężka, jak i  dzięki tłumaczeniu.


   Solanin opowiada historie niczym z życia wziętą : ambicje, marzenia, rozczarowania... Twórca,  aby opowiedzieć swoja definicje szczęścia i spełnienia, przedstawia bohaterów w idealnym dla tego momencie życia. Właśnie teraz przeżywają swoje pierwsze większe rozczarowania i niepewność względem ich przyszłości. Manga opowiada o pustce, która towarzyszy postacią w momencie ukończenia procesu nauki. Niepewność powoduje pustkę, która przeraża i uniemożliwia jakąkolwiek możliwość pójścia dalej.

   Manga jest inna niż zwykłe pozycje istniejące na naszym rynku. Fakt, że kosztuje więcej niż przeciętna pozycja, ale według mnie naprawdę warto wydać trochę więcej.

A na koniec jeden cytat z pierwszego tomu, który zapadł mi w pamięć:
"Wolność, w której nie ma celu, jest niczym nuda."

Niżej przedstawiam link do przykładowych stron opublikowanych przez wydawnictwo:

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...