niedziela, 12 listopada 2017

Shoukoku no Altair - recenzja

Mangi historyczne bądź tylko o takim podłożu nie zawsze są uniwersalne w odbiorze. W pewnym momencie ilość informacji na temat taktyki czy dat, bardziej przypomina przytłaczające informacje wyjęte z szkolnego podręcznika, niż czystą rozrywkę. Nie wspominając o przewidywalności wątków, jeśli mowa o wiernym przekładzie historii na mangę. Na szczęście istnieje Shoukoku no Altair. Ten tytuł jest kompromisem łączącym zaplecze historyczne z wciągającą rozrywką. Ta ciągle rozwijająca się historia jest tworzona przez mangaczkę Katou Kotono już od 2007r. Różnorodna egzotyczna mieszanka czeka na poznanie ;)

Ta okładka jest zbyt piękna by jej nie pokazać.
Tym razem mam bilet do fikcyjnego świata, który jednak posiada mniej lub bardziej widoczne inspiracje naszą rzeczywistą historią.
Mahmut jest młodym i zdolnym świeżo mianowanym generałem Stratokracji Türkiye. Władza w tym wymyślonym państwie jest w rękach Rady Generalnej złożonej z generałów. Niebezpiecznym wrogiem kraju jest dzielące wspólne granice wielkie Imperium Baltlein. Groźność sąsiada tkwi w jego ambicjach poszerzenia granic państwa, czyli rozpoczęcia inwazji na pobliskiej Türkiye. W tych niebezpiecznych czasach kryzys dotyka również samej Rady Generalnej: jest ona zżerana od środka z powodu niezgody wśród generałów. Niespodziewana śmierć ministra Franza należącego do Imperium dolewa oliwy do ognia. Oskarżony o tę zbrodnie zostaje nie kto inny jak rzad Türkiye. Rozpoczęcie krwawej wojny wisi na włosku i tylko inteligencja tudzież spryt Mahmuta jest w stanie jej uniknąć. By osiągnąć swój cel protagonista wyrusza w niepewną podroż pełną niebezpieczeństw i intryg.

Katou Kotono studiowała historię a jako specjalizacje historię Turcji. W związku z tym nie można jej zarzucić niewiedzy na temat podłoża historycznego mangi. Otóż autorka wybiera momenty, okresy, cywilizacje, ludy, spory, wojny czy ideologie historii człowieka i pokazuje je w uniwersalny oraz neutralny sposób w swoim dziele. Za jej "wycinki" posłużyła nie tylko Turcja, ale także starożytna Grecja, Republika Rzymska, Późne Średniowiecze czy Renesans. Ten wielki zamęt jest serwowany na jednym półmisku i od przepychu można się zachłysnąć. Pomimo studiów historyczka ma bardzo luźne podejście do tematu; szalenie miesza wszystko z wszystkim w taki sposób, że nie warto dłużej rozmyślać nad pochodzeniem ustroju politycznego nowego narodu poznanego przez Mahmuta. Naprawdę, sama próbowałam- nie popełniaj mojego błędu, szanuj swoje nerwy. Pod tym względem fabuła jest zwyczajnie uproszczona. Decyzje czy gierki polityczne są uniwersalne, nie przedstawiają sztywnie jakiegoś specjalnego ustroju politycznego ani okresu historii. Z tego powodu nawet darzący antypatią przeszłość naszego gatunku nie powinien się zniechęcać do mangi; a znawcy historii podejść do fabuły z rezerwą i zamiast skupiać się na rzeczywistym tle epizodu, wciągnąć się w tę wymyśloną przez autorkę, bo summa summarum warto.

Kontynuując poruszę temat polityki. Nad światem wisi pasmo zbliżającej się wojny. Z tego powodu samoistnie stworzyły się dwa konkurencyjne obozy: sympatycy inwazji ze strony imperium kontra obrona Türkiye. Pomału konflikt rozprzestrzenia się na inne pobliskie państwa i spór przyjmuje bardziej uniwersalne imię: wojna przeciwko idealizmu pokoju. Bohaterami mangi są wielcy stratedzy, którzy rozumieją, iż rzeczywista wojna nie toczy się tylko na polu bitwy, ale także na innych płaszczyznach jak polityka wewnętrzna czy ekonomia. Różnorodność i ranga wartości problemów nie pozwala czytelnikowi się nudzić. Dodatkowo Katou Kotono mogłaby być rywalką Jun Mochizuki (Pandora Hearts) jeśli chodzi o zwroty akcji. Różnica między dwiema paniami jest taka, iż pierwsza idzie bardziej w ilość przełomów na rozdział, a druga z niezwykłą finezją dzieli napięcie na kilka rozdziałów. Ten dysonans jest także spowodowany tym, że akcja w Shoukoku no Altair biegnie z zawrotną prędkością a długość jednego wątku to zazwyczaj jeden tom. Może z powodu narzuconego tempa manga jest niejednolita a nawet momentami sprzeczna z samą sobą. Otóż przeciwności nie zostały dobrze wyważone. Momentami fabuła mangi jest aż do podstaw uproszczona oraz naiwna. Z kolei po kilku rozdziałach atmosfera się gwałtownie zmienia i swoją brutalnością tudzież bezwzględnością upodabnia się do krwawych seinenow. Pokazują się nawet zalążki prawdziwych technik propagandowych zaadresowanych do ludu. Stwierdziłabym, że ta rozbieżność pokazuje zmianę, dojrzewanie mangi wraz z latami, ale tak nie jest. Całokształt historii raz robi jeden krok do przodu, by później cofnąć się o 3 kroki. Sama autorka powtarza tę czynność jak mantrę.

Bezimienni towarzysze Mahmuta

Napomknę teraz o bohaterach, a raczej o protagoniście, który jest równocześnie alfą i omegą mangi i to w negatywnym sensie. Mahmut jest idealistą, wiernie dążącym do przodu z powodu dramatycznej przeszłości oraz całkowitego oddania wobec kraju. Otóż jak większość bohaterów pojawiających się na kartach mangi - jest patriotą. Nadzwyczaj utalentowany chłopak szczerą ciężką pracą zdobył swoje stanowisko. Niemniej na początku mangi jest za "mały" i zbyt emocjonalny by być niezależnym tudzież silnym graczem w wielkiej polityce państwa. Wiele osób chce wykorzystać tę  słabość, składającą się również z naiwności, wytłumaczalną zaślepiającą ideologią. Z czasem bohater za pomocą prób i błędów zmienia się w sprytnego człowieka, a zarazem osobę wiodącą politykę Türkiye. Właśnie w jego przywództwie tkwi największy problem, skłaniający ku krytyce. Losy Mahmuta zostały tak przedstawione, że to od niego zależy jak potoczą się losy polityki międzynarodowej oraz, iż to on posiada ostatnie słowo. Taka Zosia Samosia co robi wszystko sama.  Jednakże rzeczywista i obiektywna wartość bohatera na tle hierarchii innych postaci jest malutka. Jest on zwyczajnie jednym z wielu. Tyci człowieczek z ambicjami. (sic!) Niemniej autorka nie kwapi się, by poświęcić uwagę Sułtanowi czy innymi generałom, czyli po prostu ludziom którzy logiczniej myśląc mają prawdziwą władzę w państwie. Tomy, rozdziały, kadry im zadedykowane są najmniej liczne. Do tego stopnia, że w pewnym momencie zaczęła mnie drażnić ta wszechobecność i absolutyzm siły Mahmuta. Niby mangaczka próbowała w kilku momentach zniszczyć obraz geniuszu stratega, wystawiając go na trudne próby, pokazujące jego braki w przygotowaniu, lecz trudno o wiarygodność, kiedy te rzadkie momenty nie trwają nawet połowy rozdziału i są szybko zapominane.

Rzucając okiem na przypadkowe kadry tej mangi odnosi się wrażenie, że jest bardzo dużo różnorodnych postaci. Pod względem graficznym to absolutnie prawda. Ludzie różnią się posturą, kolorem skory a nawet rysami twarzy. Naprawdę wszystkim! Multikulturalizm w pełnym słowa znaczeniu. Dzięki Ci za to Katou Kotono! Aż miło dłużej popatrzeć. Jednak analizując temat dokładniej, dochodzi się do wniosku, iż pod względem psychologicznego portretu bohaterów jest, mówiąc kolokwialnie: bieda i posucha. Trudno dołączyć do opisu jakiejkolwiek postaci jakiś inny atrybut, który nie nawiązywałby do jego roli w schemacie fabuły. Mahmut wędrując po świecie poznaje odmienne ustroje polityczne, które są reprezentowane przez osoby rządzące. One robią wszystko by utrzymać niezależność, ale później ulegają temu samemu schematowi. Nawet kluczowe postacie zostały pokazane powierzchownie, wyzbywając ich z cech, które mogłyby poruszyć emocjonalnie czytelnika. Tu nie można nawet mówić o bohaterach stereotypowych, gdyż stworzeni ludzie są zwyczajnie atrapami. Możliwe, iż gwoździem do trumny okazał się być całkowity brak elementów komediowych. Manga została także wyzbyta z wątków dramatycznych dotykających bezpośrednio bohaterów. Jak dzieło ani nie śmieszy ani nie smuci, to mało prawdopodobnym jest, by w jakikolwiek sposób połączyła emocjonalnie czytelnika z fikcyjnymi ludźmi. Idealnym przykładem są towarzysze Mahmuta - ich imion nie pamiętam ja, nie pamięta MAL ani nawet wikia samej mangi. To pokazuje sedno problemu. Pomimo tego, że obydwaj panowie są z Zosią Samosią prawie od samego początku nie jestem w stanie przypisać im jakiejkolwiek cechy. Zerowe interakcje między nimi a Mahmutem doprowadziły do tego, iż nic o nich nie wiem. Są zbędni nawet dla samej fabuły. Ach nie, pomyliłam się, raz na ruski rok pełnią role ochroniarza naszego stratega. Z kolei na co dzień zajmują tło za protagonistą. Świetny pożytek z postaci. Z drugiej strony - przynajmniej nie ma pustych teł.
Wśród bohaterów znalazło się miejsce także dla kobiet. Są one z najróżniejszych szczebli społecznych. Oprócz nielicznych wyjątków ich wspólną cechą jest siła fizyczna. Po prostu dziewczyny nie dają sobie w kasze dmuchać. Cieszę się z ich niezależności i zaradności. Aczkolwiek  w tej mandze zdominowanej przez strategów brakuję mi kobiet inteligentnych, sprytnych, które swoim umysłem zdobywałyby szacunek oraz poparcie, a nie siłą czy udawaniem niewinnej panienki. A jak już, jako ewenement pojawia się jedna posiadająca predyspozycje to wypada bardzo blado w porównaniu z innymi strategami. Nie wspominając już o bohaterkach z Chang Ge Xing...


Kreska autorki jest jedną z największych atutów mangi. Mangaczka autentycznie i dokładnie odtwarza rozpoznawalne style wielu epok. Detale naprawdę dużo dają. Przy tym nie boi się tworzyć kadrów różnej wielkości i z odmiennych perspektyw. Z kolei sceny walki są zarówno finezyjne, eleganckie, zgrabne jak również brutalne. Z czystym sumieniem oświadczam, że zostałam kupiona jej stylem rysunku.

Teraz wyjawię Ci, Drogi Czytelniku, co jednak trzyma mnie przy tej mandze. Dwa magiczne słowa, które w swoim znaczeniu posiadają esencję pozytywnych aspektów Shoukoku no Altair, czyli: narracja i progres. Jaka by nie była fabuła wraz z bezpłóciowymi bohaterami, jest ona opowiedziana w sposób wciągający, nie pozostawiający poczucia znużenia lub powtarzalności wątków na tle nie tyle całokształu, ale nawet innych analogicznych dzieł. Dodatkowo gradualnie autorka wzbogaca historię nowymi elementami, które sprawiają, iż manga staje się naprawde lepsza. Wreszcie po kilkudziesięciu rozdziałach czytelnik mógł poznać punkt widzenia innych postaci, oprócz Mahmuta, jak i podziwiać wzrost kobiecych ról. Dla moich personalnych gustów są to aspekty jak najbardziej na plus. Ostatnia moja rada zanim, może, zdecydujesz sie na tę egzotyczną przygodę, Drogi Czytelniku - ciesz się rozrywką, podziwiając indywidualne państwa, ale zapomnij o indywidualnych postaciach.






1 komentarz:

  1. Ta manga często rzuca mi się w oczy, ale nie mam weny po nią sięgnąć....

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...