poniedziałek, 6 listopada 2017

Kigurumi Boueitai - recenzja

Życie fana jest trudne. Bardzo trudne. Niewyobrażalnymi torturami jest czekanie na najnowszy odcinek/rozdział ulubionej serii. Nie wspominając już o rozrywającym bólu, kiedy dowiadujesz się, że nie będzie kontynuacji. Nie mają lekko też ci, co nie wiedzą czy wyjdzie następna część czy nie. Niekiedy autorzy to takie wredne istoty...
Dobrą częstotliwością publikowania nowych rozdziałów nie może się pochwalić np. Hoshino Lily. Ciągle nie mogę wybaczyć jej wstrzymania Yumemiru Koto. Lalka voodoo jest tu koniecznością. Naprawdę. Ta manga miała taki potencjał! Z kolei dwie ciągle trwające mangi jej autorstwa są ukazywane w ślimaczym tempie. Takie Kigurumi Boueitai znane także pod tytułem Kigurumi Guardians od 2013r doczekało się ledwie czterech tomów. W tym zawyżona średnia długości jednego rozdziału to dwadzieścia stron. Z jednej strony szkoda, z drugiej - przynajmniej manga nie jest zawieszona. Czy warto jednak wchodzić buciorami w zupełnie nową serię o nieznanej przyszłości? Zapraszam do zapoznania się z recenzją.

To nie QQ Sweeper!
Jeśli patrząc na tę okładkę uformowałeś sobie, Drogi Czytelniku, opinie o mandze wesołej i beztroskiej, to się mylisz. Ta wielka maskotka krowy ze słodką gimnazjalistką trzymającą miotłę zaćmiła Ci umysł. To o wiele poważniejsza sprawa. A przynajmniej ma na taką wyglądać, choć nieskutecznie. 
Hakka jest zwyczajną i przeciętną czternastolatką. Uczęszcza szczęśliwa do gimnazjum, w którym może wzdychać do przystojnego przewodniczącego. Nietypowe, prawda? Wszystko się drastycznie zmienia kiedy zostaje wybrana wraz z dwójką innych uczniów na strażników, broniących świat przed złymi Marionetkami. Niezbędnymi pomocnikami nastolatków okażą się żywe i nieme maskotki wielkości dorosłych ludzi. Maskotki, profesjonalnie zwane kigurumi są istotami nie z tego świata. Mogą pokazać swoją prawdziwą formę i moc dopiero po transformacji. Bo co to by była za manga o bohaterach broniących świat bez efektownej sceny przemiany? W tym wypadku autorka wykazała się oryginalnością: kigurumi mogą zmienić się dopiero po namiętnym pocałunku z partnerem. Ha! Tego to się nie spodziewałeś! Partnerem Hakki zostaje urocza z powodu swojej złośliwości krowa o imieniu Ginger. Szkolna piękność Nobara dostaje zabawną małpę Basilico. Z kolei współpracownikiem cichego Satsuki'ego zostaje wyważony Fennel- orzeł. Warto wspomnieć, że maskotki po przemianie, są niezwykle przystojnymi mężczyznami. Cel tego wszystkiego jest szczytny, ale i niebezpieczny, gdyż za wszelką cenę trzeba uniemożliwić Marionetkom kradzież ludzkich serc.

Fabuła kręci się wokół tych trzech pozornie nietypowych par, które  jednak po ściągnięciu różowych okularów pokazują się w całej swojej klasie przeciętności i schematyczności. Główna bohaterka jest prosta, poczciwa, szlachetna i pomocna. Niestety pośród tych chwalebnych oraz pozytywnych cech nie znalazło się miejsce dla bystrości, czy choćby zalążku inteligencji. Ona jest po prostu głupiutka. Nie ma co owijać w bawełnę. Jest taka i ot co. Dziewczynka nie chce bynajmniej być dla kogoś ciężarem, nie chce także by jej bliscy narażali się w jej obronie. Z tego powodu pragnie sama się bronic chociaż za każdym razem bezmyślnie pakuje się w kłopoty. W uniwersum tej mangi Hakka jest jednak bardzo lubiana dzięki swojemu złotemu, czystemu sercu. Wzbudza ono zachwyt zarówno wśród dobrych bohaterów jak i tych złych.
Partner gimnazjalistki, czyli Ginger, na zewnątrz wydaje się być oschły i surowy. Dodatkowo ostry oraz nie wyparzony język pozwala mu być złośliwym wobec Hakki. Umyślnie się z nią droczy. W rzeczywistości wszakże zależy mu na dziewczynie i jest opiekuńczy, nawet przesadnie. Powiedzenie kto się czubi ten się lubi pasuje tu idealnie.
Z kolei Satsuki jest dojrzałym, skrytym oraz z nutką rezerwy chłopcem. Jego pomocnik jest przykładem elegancji i dobrych manier. Razem tworzą parę, która na pewno spodoba się fankom boys love.
Kończę ten spis bohaterów na Nobarze i Basilico. Dziewczyna początkowo jest arogancka, niemiła i negatywnie nastawiona do protagonistki. Pomimo posiadania cech tsundere, nie właściwym jest zmniejszać jej charakter tylko do prostej definicji. Ma predyspozycje do bycia kimś więcej. Czy to się jednak stanie? Wszystko zależy od autorki. Basilico da się opisać w kilku słowach: przystojny, szarmancki, zabawny blondyn.



Osobowości bohaterów tej mangi nie są odkrywcze, ani przesadnie głębokie. Wartości które kierują postaciami są do przesady dobre oraz bez skazy. Zalatujące troszkę rażącym w oczy banałem, by nie powiedzieć kiczem.  Autorka nie kierowała się wielokrotnie utartymi ścieżkami wyłącznie w sprawie charakteryzacji bohaterów. Kigurumi Boueitai jest bowiem mieszanką najróżniejszych schematów. Nadużywane są zwłaszcza reguły świata shoujo. Tak o to znajdzie się tu miejsce dla udawanych randek, fascynacji modą czy światem idolek. Aby nie było za mało sztampowo mangaka zdecydowała się również na dużą różnicę wieku pomiędzy bohaterami. Flirt jest wszędzie oraz we wszystkich możliwych formach. Fanki shoujo, biegnijcie!
Manga ta posiada predyspozycje do odprężającej komedii, a wraz z wieloma podzielnymi strukturami wobec wszystkiego może stanowić idealną bazę dla parodii. Szkoda jednak, że autorka nie zdecydowała się pójść ostatnią ścieżką, zwiększając przy tym kręg osób zainteresowanych. Otóż w obecnym wyglądzie Kigurumi Boueitai jest komiksem infantylnymi skierowanym do młodszego czytelnika. Świadczy o tym uproszczony na wszelkich płaszczyznach całokształt świata wykreowanego. Dojrzalszy czytelnik może odczuć niesmak z powodu niestrawnej przesady, powtórek oraz zbędnych dramatycznych scen, które tylko zawadzają i są równocześnie największym minusem serii. Autorka niepotrzebnie popada w tony poważne, chcąc przemycić zalążki jakiegoś poważniejszego problemu.

Równolegle z Kigurumi Boueitai mangaczka współtworzyła mangową wersję Mawaru Penguindrum. Mimowolnie, gdyż wątpię by zrobiła to umyślnie, Hoshino Lily stworzyła wiele graficznych i fabularnych powtórzeń MP w Kigurumi Boueitai. Banalny przykład: Stroje Marionetek są identyczne jak kostium Himari po przemianie. Problem leży w tym, że powtórnie użyte elementy nie do końca pasują do fabuły autorskiej mangi. Z tego powodu recenzowany tytuł częściej przypomina mierną kalkę swojego starszego brata niż indywidualność.


Nasze pary w pozach wiernie odzwierciedlających ich charakter.

Styl Hoshino Lily jest rozpoznawalny dzięki swojej czystej i wyraźnej kresce. Wygląd postaci jest delikatny oraz szczegółowy zaczynając od różnych strojów kończąc na bogatej mimice. Niezaprzeczalnym plusem jest fakt, iż bohaterów da się rozróżnić od początku i nie ma mowy o pomyłce. Co w shoujo jest przydatne. Z kolei tła są często puste, tylko czasami uatrakcyjnione rastrami. Ja nie mam tej kresce nic do zarzucenia - widać, że autorka ukształtowała swój sposób rysowania od dawna i czuje się w nim jak ryba w wodzie.

Koniec końców jakie jest Kigurumi Boueitai? Napiszę szczerze- doceniłam tę mangę dopiero przy bólu głowy, gdy nie mogłam skupić się na niczym innymi. Otóż dzięki sztampowej fabule nie trzeba nadwyrężać szarych komórek a otumanienie umysłu sprawiło, że nie zwracałam uwagi na zbyteczne przedramatyzowanie. Niezaprzeczalnym jest iż opowieść jest interesująca z powodu pomysłu zmiksowania wielu schematów w oryginalną całość. Ale co z tego jeśli rezultat nie jest tak zachwycających? Niestety nie da się opisać tej mangi w trzech satysfakcjonujących gatunkach: komedia, akcja i romans x3. No cóż, szkoda! Niezależnie komu  ta manga przypadnie do gustu, jedno jest pewne: nikt nie odczuje tu ani deficytu ani monotonności pocałunków.


źródło


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...