wtorek, 29 kwietnia 2014

Yankee-kun to Megane-chan - recenzja

   Dzisiaj mam do zaprezentowania Wam mangę shounen, autorstwa Miki Yoshikawa : Yankee-kun to Megane-chan. Jest to 23 tomowa, zakończona komedia szkolna. W końcu nie samymi poważnymi seriami się żyje! ;)

   Miki Yoshikawa jest kolejnym przykładem po Kazune Kato ( Ao no Exorcist) i Hiromu Aikawie ( Silver Spoon, Fullmetal Alchemist), że kobieta również może stworzyć dobry shounen.


   Daichi Shinagawa jest dość znanym, silnym i kłótliwym chuliganem. Ma w nosie szkołę i wszystko inne, co jest z nią związane, dopóki nie zwrócił uwagi Hany Adachi, szalonej przewodniczącej klasy. Nazwać Adachi zwykła przewodniczącą byłoby zakłamaniem faktów. Odbiega ona całkowicie od typowych schematów. Pomimo tego, dziewczyna stara się ze wszystkich sił, aby opanować do perfekcji maskę wzorowej uczennicy. Nie mówię tutaj o nauce, broń boże! A o noszeniu okularów i włosów upiętych w dwa warkocze. Niemniej jednak, nasza główna bohaterka, postanowiła uratować Shinagawe, przed brakiem licealnych wspomnień i powtarzaniu roku. Między absurdalnymi rozmowami w męskiej toalecie a próbami integracji klasy, Shinagawa akceptuje Adachi. Głównie z powodu ciekawości, co dziewczyna wykombinuje następnym razem. Jej pomysły przekraczają rozumowanie normalnego człowieka.
Muszę wszystkich czytelników uprzedzić, iż główna bohaterka mangi jest głupiutka. Jej iloraz inteligencji można porównać do ilorazu Joey'a z hitowego amerykańskiego serialu "Przyjaciele". Jej zachowanie i reakcje Shinagawy na nią, są podstawą gagów całej serii. Jednakże, Adachi momentami jest również irytująca, właśnie z tego powodu.

   Tak mniej więcej wygląda fabula Yankee-kun to Megane-chan. Nie powiem, żeby coś się zmieniło w późniejszych tomach. Powoli do głównej pary bohaterów dołączają się inne zabawne postacie. Przez 23 tomy mangaka serwuje nam osobne, zabawne i momentami absurdalne przygody kilkoro licealistów. Nie można zapomnieć o bijatykach, które są często obecne w mandze. Nie ma w nich jednak nic nowego, czyli humor od pierwszego tomu do ostatniego jest taki sam. To samo liczy się, jeśli chodzi o bohaterów. Dobrze się ją czyta, ale osobiście bardzo zawiodłam się na zakończeniu. Wydaje się, że mangaka wymyśliła coś na szybko i nie przemyślała tego dobrze.


   Rysunki Miki Yoshikawy pasują idealnie do serii. Nie ma pustych miejsc. Tła są szczegółowe i dopracowane. W każdej komedii mangowej, mimika bohaterów powinna być bardzo śmieszna w momencie żartów. Tak jest i tutaj, niektóre miny postaci są wręcz rozbrajające :)

   Czy ktoś polubi tą mangę czy nie, to jest już kwestia upodobań i poczucia humoru. Pomimo tego, że autorka nie serwuje nam nowości to przedstawia je w zabawny sposób, który jednakże śmieszy i nie nudzi. Yankee-kun to Megane-chan jest typową mangą tak absurdalną, że aż zabawna Nie jest dziełem ambitnym i chyba nigdy nie miał zamiaru nim być. Autorka od samego początku powiedziała o czym będzie ta seria i nie zboczyła z kursu.:)








3 komentarze:

  1. absurdalne rozmowy w meskiej toalecie powiadasz? xD cos mi sie zdaje ze musze to zobaczyc xD !!

    OdpowiedzUsuń
  2. oj zobacze mam duzo czasu to moze sie wyrobie ;D jak mnie wciagnie to przeczytam naraz choc dlugie ;D

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...