W tym miesiącu z cyklu " Co na półeczce" proponuję Wam, Drodzy Czytelnicy, mangę Spice and Wolf, znaną również jako Ookami to Koushinryou. Nawet jeśli uniwersum tego tytułu jest dość duże i rozwlekle, to moja wiedza na jego temat była znikoma.
Wszystko zaczęło się w 2006r wraz z Light Novelka autorstwa Isuny Hasekury (fabula) i Jū Ayakura (ilustracje). Nietypowa historia fantasy szybko zyskała popularność i doczekała się własnej adaptacji zarówno mangowej (2007r - ciągle wychodzi), jak i w postaci anime ( 2008r). O ile Light Novel została zakończona w 2011r ilością 17 tomów, to manga ciągle powolutku jest kontynuowana i nie nadgoniła jeszcze całego materiału oryginału. Tytuł ten zawitał na Polski rynek dzięki wydawnictwu Studio JG w 2013r i do tej pory zostały wydane pierwsze 9 z 11 tomów. Warto wspomnieć, że za scenariusz mangi jest odpowiedzialny autor powieści, czyli Isuna Hasekura, za projekt postaci odpowiada Jū Ayakura a ilustracje są tworzone przez Keito Koume, osobę nie związaną wcześniej z oryginałem.
Pomyśleć, że gdyby nie nagły impuls, nigdy nie poznałabym tej ciekawej i nietypowej historii.
Fabuła dzieje się w czasach bardzo przybliżonych do średniowiecznej Europy. W tym okresie w zaskakującym tempie rosną wpływy kościoła i ludzie muszą porzucić zaprzeszłe "pogańskie" wierzenia, które żyły z mieszkańcami od pokoleń.
Głównym bohaterem mangi jest mody wędrowny kupiec - Lawrence Craft. Jeździ on już od kilku lat po kraju ucząc się i zarazem dobijając mniej lub bardziej korzystne targi. Jego życie zmienia się, kiedy wyjeżdżając z pewnej wioski odkrywa na swoim powozie pasażera na gapę. Jest nim ładna i urocza młoda dziewczyna. Wszystko byłoby jak najbardziej w porządku, gdyby nie mały szczegół, otóż okazuje się, że dziewczyna ma parę szpiczastych uszu i błyszczący pięknie zadbany ogon! Horo, bo tak się przedstawia nieznajoma, oświadcza, iż jest pradawną boginią plonów, w którą przestano wierzyć. W związku z tym uznała to za dobrą okazję, by powrócić do swojej dawno zapomnianej ojczyzny, którą opuściła dawno dawno temu. Prosi o przysługę nikogo innego jak Lawrenca, w zamian za pomoc w powrocie do domu ona sprawi, iż ten wyjazd stanie się niezwykle korzystny dla kupca. Otóż spryt i inteligencja Horo mogą okazać się bardzo przydatne przy różnych umowach bądź wymianach między handlarzami. Prostolinijny i dobry przedsiębiorca akceptuje propozycje. W ten o to sposób wyruszają razem w daleka i interesującą podróż.
Nawet jeśli początkowa historia wydaje się nad wyraz prosta i banalna, sposób w jaki zostaje ona przedstawiona jest nadzwyczaj interesujący i oferuje czytelnikowi pewien powiew świeżości. Otóż Spice and Wolf posiada subtelny wątek fantasy, niespotykany dotychczas wśród gatunku. Nie ma tutaj magicznej walki pomiędzy starożytnymi duchami a czarodziejami. Nie ma tu bynajmniej zaciekłej walki na miecze. Głównym celem mangi jest według mnie, opowiedzenie w ciekawy sposób życia w średniowieczu z punktu widzenia handlarzy. Horo, która tworzy tutaj wątek fantastyczny jest pod tym względem miłym dodatkiem, urozmaiceniem. Miło jest, iż autor zdecydował się nie rozwiązywać problemów w sposób nadprzyrodzony, czyli dzięki Horo, a za pomocą własnego jak i bohaterów - intelektu i sprytu. Kupcy oczywiście jak kupcy są chytrzy i podstępni - o ile zwęszą gdzieś możliwość dużego zysku są gotowi zrobić wszystko. Z tego powodu zdrady i intrygi są tutaj powszechne. A wszystko to jest spowodowane handlem. Jest to atrybut, który niezaprzeczalnie wyróżnia mangę i sprawia ją wręcz unikatową. Jest on równocześnie jednym z głównych wątków, we wszystkich swoich wymiarach czy złożoności. Manga nie jest jednak nudnym i trudnym do zrozumienia podręcznikiem od ekonomii. We wszystkich trudnościach czy przeszkodach na jakie natrafią bohaterzy handel odgrywa ważną role. Niemniej zawsze ten watek jest dokładnie, prosto i ciekawie przedstawiony. Powiem nawet, że sympatycznie!
Uważam Spice and Wolf za tytuł lekki i bardzo sympatyczny, lecz nie nużący. Dużą rolę odgrywają tutaj również prości i przyjaźni bohaterowie. Lawrence jest poczciwym człowiekiem. Nigdy nie odmówi komuś pomocy jak i nie spróbuje wzbogacić się cudzym kosztem. Równocześnie ma chłopak głowę na karku i nie daje się manipulować. Widać, że ma umysł lotny i nie wstydzi się go używać. Z kolei Horo uważam za postać troszkę mniej spokojna od Lawrenca. Jest bez wątpienia zmyślna wilczyca, która wiele lat spędziła w samotności i dopiero dzięki kupcowi jest w stanie poznać nowy świat, który powstał, kiedy ona była w miasteczku. Jest sprytna i jej nadzwyczajne zdolności jak bardziej rozwinięte zmysły węchu czy słuchu są bardzo pomocne. Momentami nie zawaha się być złośliwa. Nie małą również radości sprawia jej droczenie się z Lawrencem. Właśnie między tymi dwojga został wpleciony satysfakcjonujący wątek romantyczny. Nie zasłania on głównych wydarzeń a jest miłym dodatkiem, dzięki któremu tytuł zyskuje jeszcze więcej. Aczkolwiek Horo jest również powodem istniejącego w mandze fanserwisu. Niemniej jest on tak niewymuszony i ładnie wtonowany, że nie ma o co się przyczepić.
Manga od strony graficznej prezentuje się równie zachęcająco, co od fabularnej. Rysunki są dopracowane i dobrze spełniają swoją rolę. Tła są w większości wypadków, jak nie zawsze, dopracowane i wiarygodnie oddają okres w którym toczy się historia. Rysownik nie próbuje "omijać" różnych budynków ze Średniowiecza. Wręcz przeciwnie rysuje je w bardzo realistyczny sposób. Co ciekawe, rzadko jest używana czerń jako sama w sobie. Mamy za to różne odcienie szarości. Projekt postaci dobrze odwzorowuje charakter czy usposobienie danego bohatera. Horo ma być na przykład atrakcyjną młodą dziewczyną, którą ma się przypodobać zwłaszcza płci brzydszej. To samo tyczy się innych epizodycznych bohaterek. Nie jest to jednak szczegół, który zmienia moje personalne odczucia na temat mangi. Kolejny plusik jaki wędruje w stronę mangi to atmosfery, które budują się za sprawy profesjonalnej gry świateł. Widać, że autor wie jak to się robi.
Za polskie wydanie jest odpowiedzialne wydawnictwo Studio JG, które oferuje swoje typowe wydanie. Co za tym idzie tomiki mają obwolutę, które wyśmienicie przylegają do okładki i format B6. Od czasu do czasu wydawca dopieszcza nas kolorowymi stronami. Papier użyty jest bialutki jak i tusz znakomity. Tomy zostały bardzo mocno sklejone i nie ma co się bać o trwałość wydania. W środku znajdują się marginesy wewnętrzne, dzięki którym nie trzeba wyginać komiksu. Niestety w przypadku pięknych ilustracji dwustronnych czasami mała elastyczność książeczki je "ścina". Ciągle pamiętam jak w jednym z ostatnich tomów biedna głowa pewnego księdza została pozbawiona drugiej polówki. Przyznaję, że wygląda to zabawne x). Z kolei do oryginalnych onomatopei są przypisane polskie odpowiedniki. Nie jest to jednak manga shounen gdzie onomatopeje mają o wiele większą rolę, więc brak ich wyczyszczenia nie uznaję za tak bardzo istotny. Tłumaczenie jest wyśmienite. Bardzo fajnie, że wypowiedzi są stylizowane i zależą od bohatera. Np. chłopi mówią o wiele prościej i potocznie. Także zagadnienia ekonomiczne zostały przetłumaczone w rzetelny sposób. Cieszę się również, że tłumaczce udało się oddać nastrój dialogów. Które zdecydowanie są warte przeczytania i właśnie one sprawiają, iż fabuła jest ciekawa i nie nużąca. Muszę napomknąć, że oczarowało mnie polskie logo mangi. Jest subtelne jak i zarazem interesujące. Oddaje nawet miłość głównej bohaterki do jabłek :). Dla porównania o to logo włoskie i anglojęzyczne : KLIK i KLIK
Na zakończenie mogę jedynie podsumować, że lekka i sympatyczna historia o zmyślnej wilczycy Horo i kupcu Lawrencu jest godna polecenia. Ma wszystkie charakterystyki, aby spodobać się różnej publiczności. Nawet jeśli jest to seinen zaadresowany zarówno do pań jak i panów. Dialogi postaci niezaprzeczalnie górują tutaj nad innymi szczegółami, które również nie dają o sobie zapomnieć (ciekawe wątki, dopracowane ilustracje). Tytuł wciąga od samego początku i ani razu nie zwalnia tempa. Jest również wyśmienitym powiewem świeżości na tle typowych historii.
Przykładowe strony : KLIK