niedziela, 22 marca 2015

Death Note - Porównanie wydań

W dzisiejszym poście przedstawię Wam, Drodzy Czytelnicy, polskie i włoskie wydanie jednej z najbardziej kultowych mang jakie kiedykolwiek powstały. Mowa tu oczywiście o Death Note.

Manga ta ma w oryginale 12 tomów i została stworzona przez dwóch panów: Tsugumi'ego Ohba'y, który napisał scenariusz i Takeshi'ego Obata'y, który zilustrował wszystko. Drugą wspólną ich mangą jest Bakuman. Również ten tytuł zyskał bardzo dużą popularność i okazał się hitem. Takeshi Obata może być również znany polskim czytelnikom  poprzez mangę All you need is kill, którą także narysował.

Death Note była wydawana od 2003r do 2006r w magazynie Shounen Jump. Na podstawie oryginału powstało nie tylko anime, ale też live action, gry i light novel. Nie wspominając o różnych alternatywnych lub dopełniających wersjach. 

Oto krótki opis, dla nieznających jeszcze fabuły, który oferuje nam polskie wydawnictwo:

"Do czego może być zdolny genialny nastolatek mając w rękach narzędzie umożliwiające zabicie kogokolwiek i w każdej chwili? Uczeń liceum Light Yagami przez przypadek wchodzi w posiadanie śmiercionośnego notesu. Każdy kogo imię i nazwisko zostanie w nim zapisane - umrze. Light szybko wciąga się w grę w zabijanie i po kilku dniach ginie ponad setka osób - sami przestępcy. Policja nie ma pojęcia co się dzieje i podejmuje współpracę z genialnym detektywem o pseudonimie "L", którego prawdziwa tożsamośc nie jest znana. Tymczasem Light'a odwiedza prawowity właściciel notesu - Bóg Śmierci. Czy stróże prawa są w stanie złapać osobę, która potrafi zabijać ludzi bez względu na odległość i porę?"

Pierwowzór, o którym dzisiaj mowa został wydany w naszym kraju przez wydawnictwo JPF w latach od 2007r do 2009r. Format normalny, 12 x 17 cm.

Natomiast we Włoszech pierwsza edycja Death Note'a wyszła rok wcześniej niż nasza ojczysta wersja. Odniosła tak duży sukces, że szybko doczekała się wielu dodruków (pierwszy tom aż 8(!), drugi wraz z trzecim 6 a pozostałe tomy zatrzymały się w okolicach 3). Na tym jednak nie koniec. Oryginał został wydany ponownie w powiększonym formacie, tzw edycja Gold (13,5 x 20 cm) jak i w powiększonym formacie z obwolutą, tzw edycja Gold Deluxe (13,5 x 20 cm). Obie limitowane i już niedostępne. Edycja Gold kosztowała 5 euro. Z kolei wersja z obwoluta - 5,90 euro. Trzeba pamiętać, że zwykle mangi we Włoszech nie posiadają tak uwielbianej przez nas obwoluty.
W 2012r tytuł został wydrukowany w ostatecznej wersji dostępnej do dziś, ktora przewyższa wszystkie inne. Mowa tu o tzw. Black Edition. Ma ona w sumie 6 tomów, bowiem jeden tom obejmuje dwa oryginalne woluminy. Mamy nową, czarną obwolutę. Śnieżnobiały papier i kolorowe strony na początku. Format również uległ zmianie, a mówiąc dokładniej powiększeniu - 14,5 x 21 cm. Cena wynosi 14,90 euro.
Dla zainteresowanych pod tym linkiem można zobaczyć kilka zdjęć wydania : KLIK

Wracając jednak do mojego porównania:

Po lewej wydanie włoskie, po prawej wydanie polskie

Dzisiejsze porównanie mogę zrobić przede wszystkim dzięki uprzejmości mojej koleżanki, która pożyczyła mi jeden swój tomik włoskiego wydania Death Note'a. Jest ono Gold, więc bez obwoluty. Również format jest większy, bo 13,5 x 20 cm do porównania z polskim formatem - 12 x 17 cm. Pierwsza różnica, która rzuca się w oczy to zdecydowanie czarna ramka ze złotym napisem. Ramka ta obejmuje oryginalną okładkę. Wydawnictwo Planet Manga zlikwidowało tytuł mangi w oryginale, JPF zostawił kanji pod głównym tytułem. Oprócz typowych wariacji z rozmieszczeniem loga wydawnictwa czy nazwisk autorów, mamy małą zmianę kolorów. We włoskiej wersji są one ciemniejsze. Najbardziej to widać na "czerwonym" krześle. Co ciekawe okładka w powiększonym formacie jest momentami rozpikselowana. Polskie wydanie nie cierpi na ten deficyt i posiada dobrą obwolutę.

Po lewej wydanie włoskie, po prawej: wydanie polskie



Tył tomów rożni się znacznie od siebie. Głównie z powodu mylącej włoskiej okładki. Sama na początku nie mogłam się zorientować, która strona okładki jest przodem a która tyłem. Oto jedyna różnica to kod paskowy w lewym dolnym rogu. W polskim wydaniu widać tło obrazka z obwoluty, wraz z opisem, kodem paskowym i ikonka Shonen Jump'a.


Na gorze: wydanie polskie, na dole: włoskie

Grzbiety obu wydań tworzą ciekawy kontrast miedzy sobą - polski grzbiet jest trzymany w tej samej kolorystyce co obwoluta - włoski z kolei jest przedłożeniem czarnej ramki. Tomik nie posiada obwoluty wiec łatwo sie niszczy. Tak tez widać na tym zdjęciu. Obie z koleżanką posiadamy mangi mniej więcej tyle samo czasu a różnicę stanu woluminów są zadziwiające.

Wyżej limitowane wydanie włoskie. Niżej polskie wydanie.

Już na pierwszej stronie mang widzimy, że jest różnica w papierze. Polskie wydanie ma idealne nasycenie czerni i z tego powodu ilustracja jest wyraźna. W wersji włoskiej wszystko jest przeżółknięte.

Wyżej wydanie polskie, niżej włoskie.
Te dwie strony wydań posiadają kilka naprawdę interesujących ciekawostek. Przede wszystkim różnica w papierze jest bardzo ewidentna i aż nie chce się myśleć, że Włosi oferują nam specjalne wydanie... papier we włoskiej edycji oprócz bycia żółtym jest twardy i trudno się obraca strony. Widać także, że tomik został źle sklejony. Strach otworzyć mangę, aby coś przypadkiem nie wyleciało. Od strony technicznej mam wrażenie, iż to wydanie jest limitowane tylko z powodu przetłumaczonych wszystkich onomatopei. Co jest niespotykane dla tego wydawnictwa. Odwrotnie wygląda sprawa z jakością tomiku JPF, która jest wyśmienita i po prostu taka, do której polscy czytelnicy są przyzwyczajeni. Co ciekawe, o ile dzisiaj JPF słynie z tłumaczenia wszystkich onomatopei, nawet tych trudnych, to w Death Note nie zostały one przetłumaczone. Wszystkie są nienaruszone jak w oryginale. Jeśli chodzi o tłumaczenie to najciekawsze jest imię, a raczej pseudonim detektywa geniusza. W zagranicznej edycji został on przetłumaczony jako... "Elle". Czyli tak jak się czyta literę "L". Nie popieram tej wariacji i wydaje się być ona dla mnie lekko absurdalna.

Reasumując wydanie polskie jest niezaprzeczalnie lepsze niż to włoskie. Standard jest wysoki i niezmienny od lat. Edycji zagranicznej bardziej się ode mnie dostaje, gdyż jest to specjalna publikacja, która nie powinna według mnie tak wyglądać. Jest oczywiście jeszcze Black Edition, która z kolei wygląda spektakularnie i dla samego wyglądu fajnie byłoby ją mieć na półce.

Bardzo sobie cenię rynek włoski za różnorodność i przede wszystkim za wielkość. Dorównuje on bowiem rynkom francuskim, bądź niemieckim. Tylko szkoda, że czasami jakość nie należy do najlepszych.

7 komentarzy:

  1. Nie wiem, ja jakoś nie przepadam za powiększonym formatem mang. Jakoś te standardowe łatwo przenieść, wszędzie się mieści, no i na wykładach można sobie spokojnie czytać :D
    Żółty odcień stron ma jedną zaletę - nie wali po oczach jak słońce przyświeci bądź gdy się czyta przy sztucznym świetle. Niestety estetyczne nie jest.
    "Elle".. spaczenie po francuskim w liceum. Hah, źle by mi się to kojarzyło :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei wole powiększony format, bo lepiej się dla mnie czyta. W przypadku dużej ilości tekstu nie trzeba mrużyć oczu, a i ilustracje o wiele ładniej wyglądają :) To wszystko jednak zależy od gatunku danej mangi. Nie wyobrażam sobie np. shoujek z powiększonym formatem x).
      Jak teraz wspomniałaś o francuskim... płeć L została podważona! :P

      Usuń
  2. Chociaż bardzo lubię nasze polskie wydania szczególnie te od JPF to muszę jednak dodać, że jeśli chodzi o Death Note to jako jedna z nielicznych mang od tego wydawcy ma tendencje do rozklejana się.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wychodzi na to, że ja mam szczęście, bo moje wydanie Death Note'a trzyma się wyśmienicie :).

      Usuń
  3. Czym jak czym, ale akurat jakością polskich wydań mang możemy się zwykle chwalić. Aż trudno uwierzyć, że tak wygląda włoskie wydanie specjalne (nawet jeśli następnie powstało i lepsze). ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Liczę, że polskie wydawnictwa nie zejdą z wysokiego poziomu jakości :). Mam także nadzieje, iż i fani to wreszcie docenią. Niektóre skargi czy są wręcz absurdalne. Szkoda wydawnictw które tak się starają!

      Usuń
  4. Nasz mangowy ryneczek jest bardzo niewielki w porównaniu z niemieckim czy francuskim, ale wydaje mi się, że u nas bardziej dbają o jakoś wydań ;)

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...