poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Witches - recenzja

   Dzisiaj przedstawię Wam dwu tomową mangę autorstwa Daisuke Igarashi'ego pt." Majo", bądź Witches, czyli Czarownice. Sam komiks w 2004r dostał nagrodę Japan Media Arts Festival. Gatunkowo jest to seinen z elementami fantasy i nadprzyrodzonymi istotami. O ile z niektórymi komiksami mam problem z zaakceptowaniem gatunków nadanych przez takie strony jak MAL lub Mangaupdates, to w przypadku Majo wydają się być odpowiednie. Prace Daisuke Igarashiego są trudne do opisania i często niemożliwe do sklasyfikowana poprzez ich nietypowość i niekonwencjonalność. Jest to bowiem spowodowane dużą różnorodnością wielu wątków. Sam autor został doceniony również u nas w kraju : spod szyldu wydawnictwa Hanami została wydana inna dwu tomówka, pod bardzo poważnym tytułem: Pitu Pitu.  Mangaka wziął udział także w tworzeniu antologii : Japonia widziana oczyma 20 autorów.

   Dzisiejsza manga jest zbiorem 6 historii o rożnej długości. Ich jedynym wspólnym czynnikiem, który powtarza się cały czas, to tytułowe "czarownice". Niemniej jednak, nie zawsze są one protagonistkami. Daisuke Igarashi uchodzi powszechnym stereotyp, że czarownice rozpoznaje się poprzez szpiczasty kapelusz, długi i duży nos, czarnego kota, latającą miotłę, która może przekraczać limity szybkości czy z powodu trujących eliksirów. Właśnie takie wyobrażenie na ich temat miałam jako mała dziewczynka. Zabierając się za Majo musimy mieć świadomość, że nie ma tam miejsca na dobrze znane schematy. Czarownice, czyli kobiety o różnym wieku, pochodzeniu czy charakterze, powodują kataklizmy, ratują od nich, są cieniem samej historii, bądź jej głównym fragmentem. Biorą udział w wydarzeniu realnym z magicznymi elementami, surrealistycznym, bądź symbolicznym. Mangaka zabiera nas w podróż o różnych kulturach. Poznamy dziewczynkę z plemienia nomadów, która zagoi wreszcie serce rozgoryczonej kobiety na arabskim targowisku. Zobaczymy ogromny las deszczowy wraz z ludźmi, którzy mają zamiar go wykarczować w sprawie własnego rozwoju. Wybierzemy się w góry północnej Europy, aby zniwelować tragedie spowodowana przez astronautów. Odkryjemy siebie w trakcie rejsu statkiem z dziewczyną, co chce uciec od monotonii. I na koniec poszukamy wspólnie zagubionego kotka.

   W trakcie lektury nie wiadomo, co się wydarzy, bo autor puścił wodze swojej fantazji, która jest nie do zatrzymania lub bynajmniej nie do przewidzenia. Daje to efekt nieschematyczności i wręcz czystego absurdu. To co jest niezaprzeczalnym atutem mangi, to równość pomiędzy rysunkami a fabułą. Te dwa czynniki pasują do siebie  i żaden nie jest ponad drugim. Tworzą pewną harmonie. Daisuke Igarashi daje widoczny nacisk na człowieka i jego stosunek do natury. Zaznacza, że ludzie są zależni od ziemi i bez niej, bez naszych korzeni nie będziemy wstanie dalej poprawnie funkcjonować. Z jednej strony mamy walkę o ekosystem, która jest tematem również wielu innych mang\anime\książek\filmów. Z drugiej strony mamy samotność. Tym co sprawia, że czyta się dobrze historie wymyślone przez autora, to naturalne więzi między ludźmi, zwierzętami czy światem nadprzyrodzonym i tym realnym. Każdy rozdział jest odrębny i wciąga czytelnika w swoją rzeczywistość.



   Kreska Daisuke Igarashiego jest personalna i bardzo nierówna. Mamy szczegółowe i ładnie komponujące się kadry. Jednakże są również te chaotyczne,  nabazgrane, albo wręcz niechlujne. To samo tyczy się postaci, które czasami przypominają bardziej jakieś karykatury, niż ludzi. O proporcjach można tu zapomnieć. Często uszy są wielkości połowy głowy. Przez ten oryginalny styl rysowania mangaki, tytuł staje się specyficzny, ale równocześnie unikatowy.




   Majo jak i pozostałe prace autora nazwałabym mieszanką prac Yuki Urushibary, Matsumoto Taiyou i Hayao Miyazaki'ego.

 Manga Daisuke Igarashi'ego jest manifestacją ludzkiej wyobraźni, która nie ma granic.


wtorek, 19 sierpnia 2014

Co na półeczce - Kwiat i Gwiazda

   Witajcie po dłuższej przerwie! :)

   Mam nadzieję, że miło spędzacie czas na wakacjach i pogoda nie popsuła Wam żadnych planów. Nawet, jeśli ja mam jeszcze ok. miesiąca wakacji, uważam, że aktywną ich część mam już poza sobą i z nową energią wracam do prowadzenia bloga ;)

   Polski rynek mangowy, przez dłuższy czas, cierpiał na brak jakichkolwiek tytułów sportowych czy shoujo-ai (yuri). Nie jest przesadą stwierdzić, że pod tym względem rok 2014 okazał się być przebojowy. W końcu zostały zapowiedziane aż 3 mangi o tematyce miłości lesbijskiej : Kwiat i Gwiazda, Mój Drogi Bracie... i Girlfriends. W tym dwa pierwsze zostały już wydane. Nie zapominajmy rownież o nowo zapowiedzianej mandze sportowej, ku radości większości, czyli o Kuroko's Basket, która będzie wychodzić latami. (nie wspominając o Berserku)

   Cofnijmy się jednak kilka miesięcy wstecz, kiedy na naszym rynku nie było tak kolorowo i Hana to Hoshi (Kwiat i Gwiazda) zapowiedziana przez wydawnictwo Waneko w serii jednotomówki, zrobiła dużego smaczka zarówno fanom shoujo-ai, jak i fanom mang sportowych. Tak, nowo zapowiedziany komiks miał być kompromisem dla obu stron. Przynajmniej wiele osób tak sądziło, bo gatunkowo manga nie jest sportowa. Czy Kwiat i Gwiazda spełni oczekiwania? Zapraszam do bliższego zapoznania się z dzisiejszym postem :)


   Główna bohaterka, Hanai, właśnie rozpoczyna naukę w liceum. W podstawówce i w gimnazjum cały swój czas przeznaczała na grę w ping-ponga. Była niepokonana aż do momentu, kiedy przyszło jej  zmierzyć  się z inną zawodniczką, Hoshino, z którą nie dość, że przegrała, to jeszcze zaczęła przegrywać wszystkie swoje następne mecze. Zdołowana swoją złą passa i już całkowicie zniechęcona ping-pongiem postanawia w nowej szkole zerwać wszystkie więzy z tym sportem i stać się zwykłą licealistką. Pełna pozytywnej energii wybiera się do szkoły i już pierwszego dnia coś a dokładniej ktoś krzyżuje jej piękne plany. Otóż okazuje się, że również Hoshino, wielka rywalka naszej bohaterki, zapisała się do tego liceum i również skończyła ze sportem. Relacje bohaterek na samym początku nie należą do najlepszych. Hanai cały czas obwinia Hoshino za swoje porażki i jest przekonana, że druga dziewczyna zapisała się do tej samej szkoły, co ona po to tylko, aby zrobić jej na złość. Z kolei długowłosa Hoshino nie naprawia całej sytuacji swoim zachowaniem. Będąc dziewczyną dość chłodną i zamkniętą sprawia, że protagonistka uważa, iż jest traktowana z góry i uprzedza się jeszcze bardziej. Jednakże dzięki rożnym przypadkowym wydarzeniom dziewczyny nastawiają się do siebie przychylniej, choć ciągle kłóciły się cały czas.

   Oprócz pary głównych bohaterek, które same nie wyróżniają się jakoś specjalnie ciekawym charakterem, nie uświadczymy w mandze wielu innych postaci. Zachowanie Hoshino i Hanai, które przecież odwzorowuje ich charakter, jest często po prostu bezsensowne i niezrozumiałe. Przez większą część mangi, bohaterki kłócą się albo o nic, albo same nie wiedzą o co. Niemniej jednak trzeba wspomnieć o koleżance z dzieciństwa Hoshino, czyli o Funami. Dziewczyna jest najciekawszą postacią w całej mandze. Ba! Jest jedyna bohaterką, która wzbudziła u mnie jakiekolwiek uczucia.

   Manga dosyć, że cała jest bardzo schematyczna od bohaterów na fabule kończąc, to nie jest dobrze poprowadzona. Nie mam nic przeciwko mało oryginalnym i "lekkim" mangą, bo dopóty mangace uda się stworzyć płynny i ciepły klimat, który składa się również z relacji międzyludzkich, to jest jak najbardziej okej. W nowej mandze z Waneko nie uświadczymy tego. To co łączy bohaterki nie nazwałabym nawet przyjaźnią czy najzwyklejszą sympatią, a co dopiero głębszym uczuciem (a przecież jest to manga o miłości lesbijskiej). Nie ma rownież tak zwanej "chemii" między dziewczynami. Sam wątek shoujo-ai jest według mnie dość słabo zrobiony i odnosi się wrażenie jakby zamiast niego, główne skrzypce grały tutaj kłótnie bohaterek. Mangaka, żeby zbliżyć dziewczyny używała już dawno "sprawdzonych" trików, które podane w dobry sposób mogą ciągle cieszyć czytelnika pomimo swojej monotematyczności. Tutaj niestety tak nie było, a i wszystkie wydarzenia wydawały się być na siłę. Jeśli zatem wątek miłości lesbijskiej został zniesiony na drugi plan, to co zatem z ping-pongiem, czyli motywem sportowym? Otóż również ten 'biedak' został okrojony na wszystkie możliwe sposoby. Chcę jasno zaznaczyć, że nigdy nie uważałam, iż wydarzenia w mandze będą się kręcić cały czas wokół ping-ponga, w końcu to nie ten gatunek. (Jeśli ktoś chce przeczytać mangę o ping-pongu to radzę zapoznać się z komiksem Taiyou Matsumoto, KLIK) Niemniej jednak liczyłam chociaż na jakieś nawiązanie lub stworzenie więzi pomiędzy grą a relacjami między bohaterkami. Ta możliwość również nie została w pełni wykorzystana przez autorkę. Przynajmniej w moim odczuciu.

   Kwiat i Gwiazda prezentuje się za to o wiele lepiej pod względem graficznym. Rysunki są proste i zarazem takie "rozświetlone". Postacie są proporcjonalne i rozpoznawalne. Co ciekawe, pomimo tego, że cała szafa graficzna komiksu przypomina tą z shoujo, to kadry nie są przepchane gwiazdeczkami, serduszkami czy kwiateczkami. Tła są mało zagospodarowane, ale ta oszczędność stylu Kalio Suzukin nie rzuca się bardzo w oczy.


   Kwiat i Gwiazda została wydana przez wydawnictwo Waneko w serii jednotomówki. Inne mangi, które ukazały się, bądź dopiero się ukarzą spod tego szyldu to : Rock na Szóstkę (Mashikaku Rock, shoujo), Istota Zła (Akusaga, mieszanka shoujo i shounena) i Dzień Przed Ślubem ( Shiki no Zenjitsu, josei). Wszystkie tytuły będą miały powiększony format, tzn. taki sam jaki ma np. Silver Spoon. Dodatkowo w przypadku dzisiejszego recenzowanego tytułu, został on wydany, nie w dwóch tomach jak w Japonii, a tylko w jednym. Wiele razy wspominałam, że mangi Waneko są pewne jakościowo i naprawdę porządne. Tak i jest i w tym wypadku. Onomatopeje zostały całkowicie przetłumaczone. Zwroty bohaterów są dostosowane do ich wieku. Pomimo tego, że tusz jest bardzo czarny a i kartki są białe, nic nie prześwituje.  Dzięki idealnej długości marginesów wewnętrznych nie musimy ani wyginać tomiku, ani nadwyrężać wzroku. Wydawnictwo skusiło się również na kolorowe strony na początku każdego woluminu. Sama obwoluta jest niesamowicie biała. Co nadaje wszystkiemu aury "czystości". Przynajmniej w moim wypadku :P

   Na koniec, no cóż, chciałam przeczytać sympatyczną i lekką mangę shoujo-ai. Szkoda, ze nie dostałam chociaż tego. Nie liczyłam na głębokość wątków jak w Mój Drogi bracie, lub jak w Pietà. Nowy tytuł o miłości lesbijskiej z wydawnictwa Waneko jest średnią i bardzo schematyczną mangą, która zamiast cieszyć denerwuje.Nawet nie wiem komu polecić ten komiks, bo sama czytam tyle tytułów tego gatunku co kot napłakał i moje oczekiwania były bardzo niskie. A i tak się rozczarowałam.

A o to przykładowe strony mangi : Kwiat i Gwiazda


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...